2018-10-13

Rozdział 6 / 5


[...]
Ściszony, męski głos był pierwszą rzeczą, na jaką Ymgrael zwrócił uwagę. Bolała go głowa, czuł fizyczne zmęczenie wynikające z korzystania z magii. Nie mogło być inaczej - nie wykonywał żadnego ruchu w ciągu ostatnich kilku minut, gdy jego ciało bezwładnie leżało na posadzce sali tronowej, umysł zaś wędrował po jaźni księżniczki Pygraeli. Akolita usiadł ostrożnie, rozglądając się wokół.
Sytuacja wyglądała mniej więcej tak, jak się spodziewał. Mistrz Kahyss i Nerana leżeli nieprzytomni u stóp podestu z tronem, w tych samych miejscach, w których znajdowali się, zanim wraz z Ymgraelem ruszyli w głąb snu Pygraeli. Oprócz nich, w zdobionym pomieszczeniu znajdowało się tylko czterech mężczyzn - zakutych w ozdobne, Erjinskie zbroje strażników pałacowych. Stali zbici w grupkę, jakieś dwa metry od księżniczki Pygraeli. Ona sama unosiła się wciąż ponad ziemią, otulona mgiełką bezbarwnej mocy Fonsa. Dodatkowo jednak wokół niej rozłożone zostało, zasilane magią, urządzenie. Otaczało ono magiczną barierą ciało ofiary dawnego salmarna.

– Książę Ymgraelu! – Jeden ze strażników - wnioskując po odznaczeniach ich przełożony - spostrzegł, że akolita wybudził się.
Straż od razu podeszła bliżej, oferując swoją pomoc przy podniesieniu się z ziemi. Młody Fantasmagoryk nie skorzystał z podanej mu dłoni.
– Gdzie są wszyscy? - zapytał, choć znał odpowiedź.
Strażnik stanął przed nim na baczność, odpowiadając bez zbędnej zwłoki:
– Miłościwa Księżna opuściła salę wraz ze swoją osobistą świtą. Podobnie uczynili książęta Gisgrael i Kangrael.
– A co z Acciante? - Ymgrael zapytał, podchodząc bliżej magicznej bariery otaczającej białawą taflą ciało jego kuzynki.
– Wyprowadzeni pod strażą, książę Ymgraelu.
Akolita stanął tuż obok bariery. Znał takie urządzenia. To właśnie z nich korzystali niemagiczni mieszkańcy Nubedunu, szczególnie na ziemiach Ludzi. Z ich pomocą można było odgrodzić co tylko się chciało magiczną mocą, zwykle stanowiącą wystarczającą ochronę przed tym, co wzbudzało obawy.
Ale nie tym razem, pomyślał Ymgrael. Fons jest zbyt potężny by to go utrzymało.
Cieszę się, że mnie doceniasz! – W jego głowie zabrzmiał rozbawiony głos istoty.
Ymgrael milczał, wpatrując się w zawieszoną w powietrzu Pygraelę. Twarz kuzynki była perłowo biała, lecz również spokojna. Krzyk, jaki wydawała z siebie zanim wraz z Kahyssem i Neraną weszli do jej umysłu, ustał całkowicie. Akolita nie wiedział, czy był to efekt zwyczajnego zmęczenia, czy może odpuszczenia jej trochę przez Fonsa.
– Sprowadźcie tu wszystkich – powiedział Ymgrael do strażników, nie odrywając wzroku od twarzy nieprzytomnej księżniczki. - Acciante, mojego wuja wraz z Kangraelem. Księżną również. Księżniczka Pygraela jest jedyną, której życie jest teraz w niebezpieczeństwie. Nie stanowi zagrożenia dla otoczenia.
Niepewność strażników była bardziej niż oczywista. W końcu ich przywódca odezwał się pierwszy, stając obok Ymgraela i patrząc tak samo jak on na Pygraelę:
– Czy to bezpieczne, mości książę?
Akolita zmrużył lekko oczy. Wiedział, że wbrew temu co sądził jeszcze przed rozmową z Fonsem, zagrożony teoretycznie jest każdy w tym pałacu, może nawet wszyscy w Erji-Nubba. Nie potrafił określić jaką dokładnie potęgą stałby się uwolniony i rozwścieczony Fons. Mogło okazać się, że zniewolony przez naturę rdzenia, rzeczywiście nie stanowi zagrożenia dla nikogo, póki zmuszony jest pozostawać w umyśle Pygi. Ale skoro wchłonął zdolności, moc i świadomość swojego stwórcy, Ymgrael nie miał pewności z czym tak naprawdę ma do czynienia. Nie było to jednak dla niego problemem. Już nie. Zaufał dawnemu salmarnowi, widząc logikę w rozwiązaniu, jakie ten mu zaproponował.
– Jestem Fantasmagorykiem, strażniku – powiedział, obracając głowę w stronę mężczyzny stojącego dwa kroki od niego. - Niech tu na mnie czekają, niebawem wrócę.
Strażnik schylił głowę na znak zrozumienia. Został mu wydany rozkaz. I choć Ymgrael odwołał się do swojej wiedzy i stanowiska w Kolektywie mocno nad wyraz, w tym przypadku to wystarczyło. Pozostawiając w sali tronowej jednego podkomendnego, zbrojny w pośpiechu opuścił wraz z pozostałymi pomieszczenie.
Ymgrael również szybko ruszył do wyjścia. Zostawił Pygraelę w takim stanie i czuł się nieswojo. Wiedział jednak, że nie ma innego wyjścia. Jeżeli chciał doprowadzić sprawę do końca, kluczowe było dostarczenie do sali tronowej najważniejszego elementu całej układanki, tworzącej tak drastyczne dla Pygraeli doświadczenie. Przemierzał kolejne pałacowe korytarze narzucając sobie tempo z pogranicza truchtu. Już po chwili ciężko oddychał. Nieliczni dworzanie, których mijał, nie zatrzymywali go. Z pewnością wszyscy wiedzieli co stało się podczas przesłuchania Alfreda Acciante, nikt nie śmiał jednak przeszkodzić Ymgraelowi, by choćby zapytać jak rozwinęła się sytuacja.
Prowadzony przez własną intuicję popartą wyjawioną mu tożsamością osoby, która zamknęła Fonsa w umyśle Pygi, a po chwili nakierowywany również przez wpływ mentalnej pieczęci odnowionej w jego jaźni przez salmarna, Ymgrael szybko dotarł do jednych z wyżej położonych komnat. W swoim życiu rzadko zapuszczał się w tę część Pałacu Letniego w Erji-Nubba. Przeznaczona dla najważniejszych w swojej hierarchii i najbardziej cenionych przez dworzan osobistych służących, ta część pałacu pełniła zarówno rolę kwater mieszalnych, jak i kompleksu rekreacyjnego dla tych z mieszkańców, którzy służyli większym od siebie. Ymgrael nie został przez nikogo zatrzymany, gdy przekroczył drzwi oddzielające pokoje służby od korytarzy pałacowych. W środku też nie spotkał prawie nikogo – o tej godzinie większość sług przebywała w towarzystwie swoich chlebodawców.
Akolita mijał wiele przejść – każde z nich prowadziło do innego pomieszczenia, czasem jedno- lub wieloosobowych sypialni, a czasem pokoi wypoczynkowych z różnymi sprzętami zapewniającymi rozrywkę. Wszystkie one ozdabiano indywidualnie, zależnie od gustów mieszkańców. W końcu, czując silny ból głowy – znane mu już uczucie świadczące o bliskości rdzenia Fonsa – Ymgrael stanął przed okutymi blachą drzwiami z egzotycznego drewna. Pchając skrzydło przed siebie, do wnętrza pomieszczenia, akolita instynktownie wciągnął powietrze.
Niewielki pokój okazał się prywatną kwaterą dla jednego z najważniejszych służących w pałacu. Pomieszczenie ozdobiono na tyle bogato, że nie powstydziłby się spania w nim nie jeden przedstawiciel wyższych sfer. W pierwszej chwili można by odnieść wrażenie, że należy właśnie do kogoś możnego. Dopiero po bliższym zapoznaniu z leżącymi tu i ówdzie sprzętami, stwierdzić można było, że tak nie jest.
Przy umieszczonej niemal naprzeciw wejścia, wąskiej, ale zajmującej całą przestrzeń od podłogi do sufitu biblioteczce z licznymi wolumenami, stał mężczyzna, siłując się z czymś na jednej z półek. Jego blond włosy dobrze współgrały kolorystycznie ze zdobioną szatą służby pałacowej, którą nosił. W pierwszej chwili nie usłyszał wchodzącego Ymgraela. Dopiero gdy ten zamknął za sobą drzwi, mężczyzna zorientował się, że nie jest sam. Drgnął nerwowo, lecz nie odwrócił się, by sprawdzić, kto jest jego gościem, Zamiast tego niedbale – z wyraźną w ruchach paniką - wrzucił coś na półkę, za książki. Gdy tylko to zrobił, spojrzał za siebie, w stronę drzwi. Jego oczy wyrażały szczere zaskoczenie i strach.
– K... Książę? - zająknął się służący.
Ymgrael nie odpowiedział. Ruszył zdecydowanym krokiem w stronę mężczyzny. Od razu go poznał. Już dawniej, jeszcze przed opuszczeniem Księstwa Erji i przyjęciem w grono akolitów Kolektywu Fantasmagoryków, Ymgrael często widywał tego sługę. Dodatkowo to właśnie na niego wpadł tuż po tym, jak Pygraela uniesiona została ponad ziemię za sprawą mocy swojego oprawcy. Po tym, jak Fons wyjawił Ymgraelowi tożsamość osoby, która zamknęła go w umyśle młodej księżniczki, ten nie był zaskoczony że to właśnie tego służącego ma teraz przed sobą. Spodziewał się, że to właśnie jego tutaj spotka. Odepchnął mężczyznę niezbyt mocno, ale zdecydowanie od półki, sięgając za książki.
W dłoni Ymgraela zawisł złoty wisior ze zdobionym medalionem, w środku którego połyskiwał mały kamień szlachetny o nieregularnym kształcie, do złudzenia przypominający niebieskozielony, lśniący szkliście labradoryt. Akolita zignorował ból głowy jaki zadawała mu, nałożona na jego umysł, pieczęć Fonsa. Skupił swój rozgniewany wzrok na twarzy służącego.
– Panie, mogę wyjaśnić... - blondyn nerwowo rozejrzał się wokół, nie wiedząc co zrobić.
– Wiem już o wszystkim! – Ymgrael wycedził dobitnie. Jego głos ciął powietrze.
– Ja... - sługa cofnął się o krok. - Ja naprawdę nie chciałem! Zmusił mnie!
Nim Ymgrael odpowiedział, pozwolił mężczyźnie przesunąć się jeszcze o dwa kroki, łypiąc na niego złowieszczo. Choć w rzeczywistości czuł ledwo pohamowany gniew na osobę, która sprowadziła cierpienia na Pygraelę i wiedział, jaką rolę we wszystkim odegrał sługa, chciał utwierdzić w nim przekonanie, że znajduje się na łasce Ymgraela. Utrwalić strach, wymusić podległość.
– O wszystkim, Tulonie! - akolita powtórzył, unosząc podbródek we władczym spojrzeniu. - Wraz ze swoim mocodawcą targnęliście się na życie księżniczki Pygraeli Jaaranoh! Wiesz dobrze, jaka jest kara za taką zbrodnię!
– Panie, błagam! - sługa imieniem Tulon upadł teatralnie na kolana, patrząc z prawdziwym przerażeniem na Ymgraela. - Nie mogłem odmówić! Zabiłby mnie!
– Dlatego uznałeś, że twoje życie jest warte więcej, niż mojej krewnej?! - Głos Ymgraela ciął powietrze jak lodowe ostrze, choć akolita nie krzyczał.
– Książę! - służący zawołał łamanym głosem.
Widząc drące ciało mężczyzny, klęczącego i skrywającego głowę w swych dłoniach, Ymgrael zastanawiał się, na ile reakcja sługi jest szczerą paniką, a na ile pustym, wyuczonym gestem. Nie musiał jednak korzystać ze swej magii, by wiedzieć, że Tulonem targają prawdziwe emocje. Bał się o swoje życie. Znał prawo, wiedział jaki los czeka go za współuczestnictwo w zamachu na życie księżniczki. Wydarzenia ostatnich dni musiały być dla niego zbyt duże. Ymgrael mógł tylko domyślać się, co działo się w umyśle tego mężczyzny, gdy wydawano mu polecenia, których wykonać nie chciał. Co myślał, gdy przybyli Fantasmagorycy pod wodzą Hamala Kahyssa, mający rozwiązać sprawę Pygraeli. Co czuł, gdy Ymgrael powiedział wszystkim o rdzeniu salmarna – dowodzie jego zbrodni.
Ymgrael podszedł blisko do mężczyzny, kucnął przy nim i zmusił do spojrzenia na swoją twarz. Gdy odezwał się, głos miał opanowany, lecz brzmiący inaczej, obco. Zupełnie jakby jego ustami przemówiła sama Księżna Mevgraela, rozkazem bezwzględnym dla sprzeciwu, wymagającym spełnienia.
– Od teraz służysz mnie, zrozumiałeś? Pójdziesz ze mną, wyjawisz prawdę przed Księżną i dworem. Powiesz, kto zmusił cię do próby zabójstwa Pygraeli!
– Tak, tak! - mężczyzna przytaknął cicho, łkając z przerażenia.
– Masz wyjawić wszystko, niczego nie zatajać. Wiem, co dokładnie się wydarzyło. Wiem, jaką odegrałeś w tym rolę i dlaczego twój dotychczasowy pan to zrobił. Pójdziesz tam ze mną, a gdy cię wywołam, powiesz jak było. Jeżeli będą chcieli wglądu do twojego umysłu, zgodzisz się na to bez wahania. W przeciwnym razie... - Ostatnie słowa Ymgrael wypowiedział jeszcze ciszej.
Tulon spojrzał mu w oczy z mieszanką silnych emocji. Od razu spuścił wzrok, przytakując. Ymgrael miał wrażenie, że sługa poniekąd odczuwa ulgę. Mógł tylko się domyślać, czy przez oszczędzenie go przez syna Księżnej, czy przez fakt, że nie musi już brać udziału w dręczeniu Pygraeli.
– Idź i poczekaj na mnie poza komnatami służby. Dołączę do ciebie za chwilę – akolita rozkazał, prostując się.
Trwało chwilę, zanim Tulon pozbierał się na tyle, by – cały zesztywniały ze strachu – opuścić pomieszczenie. Ymgrael stał jeszcze przez kilka sekund ze wzrokiem utkwionym w zamkniętych już drzwiach. Nasłuchiwał, posiłkując się delikatnie splataną magią, nakierowaną na wykrywanie żywych istot. Dopiero gdy miał pewność, że sługa nie podsłuchuje i wykonał polecenie, spojrzał na kamień szlachetny usadzony w medalionie, wiszącym na złotym łańcuchu, za który trzymał.
Fantasmagoryk wyciągnął przed siebie drugą rękę, kierując ją wierzchem ku ziemi. Skupił swoją moc magiczną, ogniskując ją na środku swojej wolnej dłoni.
Stworzony magią kamień zalśnił zielenią i szklistym błękitem.
[...]

Grafika źródłowa pobrana z serwisu unsplash.com, wykonana przez użytkownika Michael Kelly

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz