[...]
Ściszony, męski głos był
pierwszą rzeczą, na jaką Ymgrael zwrócił uwagę. Bolała go głowa, czuł
fizyczne zmęczenie wynikające z korzystania z magii. Nie mogło być inaczej - nie wykonywał żadnego ruchu w ciągu ostatnich kilku minut, gdy jego
ciało bezwładnie leżało na posadzce sali tronowej, umysł zaś
wędrował po jaźni księżniczki Pygraeli. Akolita usiadł
ostrożnie, rozglądając się wokół.
Sytuacja wyglądała mniej więcej
tak, jak się spodziewał. Mistrz Kahyss i Nerana leżeli
nieprzytomni u stóp podestu z tronem, w tych samych miejscach, w których znajdowali się,
zanim wraz z Ymgraelem ruszyli w głąb snu Pygraeli. Oprócz nich, w
zdobionym pomieszczeniu znajdowało się tylko czterech mężczyzn -
zakutych w ozdobne, Erjinskie zbroje strażników pałacowych. Stali zbici w grupkę, jakieś dwa metry od księżniczki Pygraeli. Ona
sama unosiła się wciąż ponad ziemią, otulona mgiełką
bezbarwnej mocy Fonsa. Dodatkowo jednak wokół niej rozłożone
zostało, zasilane magią, urządzenie. Otaczało ono magiczną
barierą ciało ofiary dawnego salmarna.
– Książę Ymgraelu! – Jeden ze
strażników - wnioskując po odznaczeniach ich przełożony -
spostrzegł, że akolita wybudził się.
Straż od razu podeszła bliżej, oferując swoją pomoc przy podniesieniu się z ziemi.
Młody Fantasmagoryk nie skorzystał z podanej mu dłoni.
– Gdzie są wszyscy? - zapytał,
choć znał odpowiedź.
Strażnik stanął przed nim na
baczność, odpowiadając bez zbędnej zwłoki:
– Miłościwa Księżna opuściła
salę wraz ze swoją osobistą świtą. Podobnie uczynili książęta
Gisgrael i Kangrael.
– A co z Acciante? - Ymgrael
zapytał, podchodząc bliżej magicznej bariery otaczającej białawą
taflą ciało jego kuzynki.
– Wyprowadzeni pod strażą,
książę Ymgraelu.
Akolita stanął tuż obok
bariery. Znał takie urządzenia. To właśnie z nich korzystali
niemagiczni mieszkańcy Nubedunu, szczególnie na ziemiach Ludzi. Z
ich pomocą można było odgrodzić co tylko się chciało magiczną
mocą, zwykle stanowiącą wystarczającą ochronę przed tym, co
wzbudzało obawy.
Ale nie tym
razem,
pomyślał Ymgrael.
Fons jest zbyt potężny by to go utrzymało.
– Cieszę się, że mnie doceniasz!
– W jego głowie zabrzmiał rozbawiony głos istoty.
Ymgrael milczał, wpatrując się
w zawieszoną w powietrzu Pygraelę. Twarz kuzynki była perłowo
biała, lecz również spokojna. Krzyk, jaki wydawała z siebie zanim wraz z
Kahyssem i Neraną weszli do jej umysłu, ustał całkowicie. Akolita
nie wiedział, czy był to efekt zwyczajnego zmęczenia, czy może
odpuszczenia jej trochę przez Fonsa.
– Sprowadźcie tu wszystkich –
powiedział Ymgrael do strażników, nie odrywając wzroku od twarzy
nieprzytomnej księżniczki. - Acciante, mojego wuja wraz z
Kangraelem. Księżną również. Księżniczka Pygraela jest
jedyną, której życie jest teraz w niebezpieczeństwie. Nie
stanowi zagrożenia dla otoczenia.
Niepewność strażników była bardziej niż oczywista. W końcu ich przywódca odezwał się
pierwszy, stając obok Ymgraela i patrząc tak samo jak on na
Pygraelę:
– Czy to bezpieczne, mości
książę?
Akolita zmrużył lekko oczy.
Wiedział, że wbrew temu co sądził jeszcze przed rozmową z
Fonsem, zagrożony teoretycznie jest każdy w tym pałacu, może nawet
wszyscy w Erji-Nubba. Nie potrafił określić jaką dokładnie potęgą
stałby się uwolniony i rozwścieczony Fons. Mogło okazać się,
że zniewolony przez naturę rdzenia, rzeczywiście nie stanowi
zagrożenia dla nikogo, póki zmuszony jest pozostawać w umyśle
Pygi. Ale skoro wchłonął zdolności, moc i świadomość swojego
stwórcy, Ymgrael nie miał pewności z czym tak naprawdę ma do
czynienia. Nie było to jednak dla niego problemem. Już nie. Zaufał
dawnemu salmarnowi, widząc logikę w rozwiązaniu, jakie ten mu
zaproponował.
– Jestem Fantasmagorykiem,
strażniku – powiedział, obracając głowę w stronę mężczyzny
stojącego dwa kroki od niego. - Niech tu na mnie czekają, niebawem
wrócę.
Strażnik schylił głowę na
znak zrozumienia. Został mu wydany rozkaz. I choć Ymgrael odwołał się do swojej wiedzy i stanowiska w Kolektywie mocno
nad wyraz, w tym przypadku to wystarczyło. Pozostawiając w sali
tronowej jednego podkomendnego, zbrojny w pośpiechu opuścił wraz z
pozostałymi pomieszczenie.
Ymgrael również szybko ruszył
do wyjścia. Zostawił Pygraelę w takim stanie i czuł się
nieswojo. Wiedział jednak, że nie ma innego wyjścia. Jeżeli
chciał doprowadzić sprawę do końca, kluczowe było dostarczenie
do sali tronowej najważniejszego elementu całej układanki,
tworzącej tak drastyczne dla Pygraeli doświadczenie. Przemierzał
kolejne pałacowe korytarze narzucając sobie tempo z pogranicza
truchtu. Już po chwili ciężko oddychał. Nieliczni dworzanie,
których mijał, nie zatrzymywali go. Z pewnością wszyscy wiedzieli
co stało się podczas przesłuchania Alfreda Acciante, nikt nie
śmiał jednak przeszkodzić Ymgraelowi, by choćby zapytać jak
rozwinęła się sytuacja.
Prowadzony przez własną
intuicję popartą wyjawioną mu tożsamością osoby, która
zamknęła Fonsa w umyśle Pygi, a po chwili nakierowywany również
przez wpływ mentalnej pieczęci odnowionej w jego jaźni przez salmarna, Ymgrael szybko dotarł do jednych z wyżej położonych
komnat. W swoim życiu rzadko zapuszczał się w tę część Pałacu
Letniego w Erji-Nubba. Przeznaczona dla najważniejszych w swojej
hierarchii i najbardziej cenionych przez dworzan osobistych
służących, ta część pałacu pełniła zarówno rolę kwater
mieszalnych, jak i kompleksu rekreacyjnego dla tych z mieszkańców,
którzy służyli większym od siebie. Ymgrael nie został przez nikogo
zatrzymany, gdy przekroczył drzwi oddzielające pokoje służby od
korytarzy pałacowych. W środku też nie spotkał prawie nikogo –
o tej godzinie większość sług przebywała w towarzystwie swoich
chlebodawców.
Akolita mijał wiele przejść –
każde z nich prowadziło do innego pomieszczenia, czasem jedno- lub
wieloosobowych sypialni, a czasem pokoi wypoczynkowych z różnymi
sprzętami zapewniającymi rozrywkę. Wszystkie one ozdabiano indywidualnie, zależnie od gustów mieszkańców. W końcu, czując silny ból głowy
– znane mu już uczucie świadczące o bliskości rdzenia Fonsa –
Ymgrael stanął przed okutymi blachą drzwiami z egzotycznego
drewna. Pchając skrzydło przed siebie, do wnętrza pomieszczenia,
akolita instynktownie wciągnął powietrze.
Niewielki pokój okazał się
prywatną kwaterą dla jednego z najważniejszych służących w
pałacu. Pomieszczenie ozdobiono na tyle bogato, że nie
powstydziłby się spania w nim nie jeden przedstawiciel wyższych
sfer. W pierwszej chwili można by odnieść wrażenie, że należy właśnie
do kogoś możnego. Dopiero po bliższym zapoznaniu z leżącymi tu i
ówdzie sprzętami, stwierdzić można było, że tak nie jest.
Przy umieszczonej niemal
naprzeciw wejścia, wąskiej, ale zajmującej całą przestrzeń od
podłogi do sufitu biblioteczce z licznymi wolumenami, stał
mężczyzna, siłując się z czymś na jednej z półek. Jego blond włosy dobrze współgrały kolorystycznie ze zdobioną szatą służby
pałacowej, którą nosił. W pierwszej chwili nie usłyszał wchodzącego Ymgraela.
Dopiero gdy ten zamknął za sobą drzwi, mężczyzna zorientował
się, że nie jest sam. Drgnął nerwowo, lecz nie odwrócił się,
by sprawdzić, kto jest jego gościem, Zamiast tego niedbale – z
wyraźną w ruchach paniką - wrzucił coś na półkę, za książki.
Gdy tylko to zrobił, spojrzał za siebie, w stronę drzwi. Jego oczy
wyrażały szczere zaskoczenie i strach.
– K... Książę? - zająknął
się służący.
Ymgrael nie odpowiedział. Ruszył
zdecydowanym krokiem w stronę mężczyzny. Od razu go poznał. Już
dawniej, jeszcze przed opuszczeniem Księstwa Erji i przyjęciem w
grono akolitów Kolektywu Fantasmagoryków, Ymgrael często widywał
tego sługę. Dodatkowo to właśnie na niego wpadł tuż po tym, jak
Pygraela uniesiona została ponad ziemię za sprawą mocy swojego
oprawcy. Po tym, jak Fons wyjawił Ymgraelowi tożsamość osoby,
która zamknęła go w umyśle młodej księżniczki, ten nie był
zaskoczony że to właśnie tego służącego ma teraz przed sobą. Spodziewał się, że to
właśnie jego tutaj spotka. Odepchnął mężczyznę niezbyt mocno, ale
zdecydowanie od półki, sięgając za książki.
W dłoni Ymgraela zawisł złoty
wisior ze zdobionym medalionem, w środku którego połyskiwał mały
kamień szlachetny o nieregularnym kształcie, do złudzenia przypominający
niebieskozielony, lśniący szkliście labradoryt. Akolita
zignorował ból głowy jaki zadawała mu, nałożona na jego umysł, pieczęć Fonsa. Skupił swój rozgniewany wzrok na twarzy służącego.
– Panie, mogę wyjaśnić... -
blondyn nerwowo rozejrzał się wokół, nie wiedząc co zrobić.
– Wiem już o wszystkim! –
Ymgrael wycedził dobitnie. Jego głos ciął powietrze.
– Ja... - sługa cofnął się o
krok. - Ja naprawdę nie chciałem! Zmusił mnie!
Nim Ymgrael odpowiedział,
pozwolił mężczyźnie przesunąć się jeszcze o dwa kroki, łypiąc
na niego złowieszczo. Choć w rzeczywistości czuł ledwo pohamowany
gniew na osobę, która sprowadziła cierpienia na Pygraelę i wiedział,
jaką rolę we wszystkim odegrał sługa, chciał utwierdzić w nim
przekonanie, że znajduje się na łasce Ymgraela. Utrwalić strach,
wymusić podległość.
– O wszystkim, Tulonie! - akolita
powtórzył, unosząc podbródek we władczym spojrzeniu. - Wraz ze
swoim mocodawcą targnęliście się na życie księżniczki
Pygraeli Jaaranoh! Wiesz dobrze, jaka jest kara za taką zbrodnię!
– Panie, błagam! - sługa
imieniem Tulon upadł teatralnie na kolana, patrząc z prawdziwym
przerażeniem na Ymgraela. - Nie mogłem odmówić! Zabiłby mnie!
– Dlatego uznałeś, że twoje
życie jest warte więcej, niż mojej krewnej?! - Głos Ymgraela ciął powietrze jak lodowe ostrze, choć akolita nie krzyczał.
– Książę! - służący zawołał
łamanym głosem.
Widząc drące ciało mężczyzny,
klęczącego i skrywającego głowę w swych dłoniach, Ymgrael
zastanawiał się, na ile reakcja sługi jest szczerą paniką, a na
ile pustym, wyuczonym gestem. Nie musiał jednak korzystać ze swej magii,
by wiedzieć, że Tulonem targają prawdziwe emocje. Bał się o
swoje życie. Znał prawo, wiedział jaki los czeka go za
współuczestnictwo w zamachu na życie księżniczki. Wydarzenia
ostatnich dni musiały być dla niego zbyt duże. Ymgrael mógł
tylko domyślać się, co działo się w umyśle tego mężczyzny,
gdy wydawano mu polecenia, których wykonać nie chciał. Co
myślał, gdy przybyli Fantasmagorycy pod wodzą Hamala Kahyssa,
mający rozwiązać sprawę Pygraeli. Co czuł, gdy Ymgrael
powiedział wszystkim o rdzeniu salmarna – dowodzie jego zbrodni.
Ymgrael podszedł blisko do
mężczyzny, kucnął przy nim i zmusił do spojrzenia na swoją
twarz. Gdy odezwał się, głos miał opanowany, lecz brzmiący
inaczej, obco. Zupełnie jakby jego ustami przemówiła sama Księżna
Mevgraela, rozkazem bezwzględnym dla sprzeciwu, wymagającym
spełnienia.
– Od teraz służysz mnie,
zrozumiałeś? Pójdziesz ze mną, wyjawisz prawdę przed Księżną
i dworem. Powiesz, kto zmusił cię do próby zabójstwa Pygraeli!
– Tak, tak! - mężczyzna
przytaknął cicho, łkając z przerażenia.
– Masz wyjawić wszystko, niczego
nie zatajać. Wiem, co dokładnie się wydarzyło. Wiem, jaką odegrałeś w tym rolę i dlaczego twój dotychczasowy pan to zrobił. Pójdziesz tam ze mną, a gdy cię wywołam, powiesz jak było. Jeżeli będą chcieli wglądu do twojego umysłu, zgodzisz się na
to bez wahania. W przeciwnym razie... - Ostatnie słowa Ymgrael
wypowiedział jeszcze ciszej.
Tulon spojrzał mu w oczy z
mieszanką silnych emocji. Od razu spuścił wzrok, przytakując.
Ymgrael miał wrażenie, że sługa poniekąd odczuwa ulgę. Mógł
tylko się domyślać, czy przez oszczędzenie go przez syna
Księżnej, czy przez fakt, że nie musi już brać udziału w
dręczeniu Pygraeli.
– Idź i poczekaj na mnie poza
komnatami służby. Dołączę do ciebie za chwilę – akolita
rozkazał, prostując się.
Trwało chwilę, zanim Tulon
pozbierał się na tyle, by – cały zesztywniały ze strachu –
opuścić pomieszczenie. Ymgrael stał jeszcze przez kilka sekund ze
wzrokiem utkwionym w zamkniętych już drzwiach. Nasłuchiwał,
posiłkując się delikatnie splataną magią, nakierowaną na
wykrywanie żywych istot. Dopiero gdy miał pewność, że sługa nie
podsłuchuje i wykonał polecenie, spojrzał na kamień szlachetny
usadzony w medalionie, wiszącym na złotym łańcuchu, za który
trzymał.
Fantasmagoryk wyciągnął przed
siebie drugą rękę, kierując ją wierzchem ku ziemi. Skupił swoją
moc magiczną, ogniskując ją na środku swojej wolnej dłoni.
Stworzony magią kamień zalśnił
zielenią i szklistym błękitem.
[...]
Grafika źródłowa pobrana z serwisu unsplash.com, wykonana przez użytkownika Michael Kelly
Grafika źródłowa pobrana z serwisu unsplash.com, wykonana przez użytkownika Michael Kelly
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz