2017-12-01

Rozdział 5 / 5

[...]
– Czyli to prawda... - Nerana powiedziała z lekkim drżeniem w głosie. W jednej chwili straciła wcześniejszą butność. - Tam, we wspomnieniach Pygraeli, rozważaliśmy powiązania tej sprawy z Nekromancją.
– Wtedy padł pomysł, że to klątwa Letiferii – Ymgrael przypomniał Kahyssowi by mieć pewność, że dobrze zrozumie sytuację.
– Pamiętam – Hamal Kahyss rzekł w zamyśleniu. - Ale co Letiferia mogłaby zmienić w salmarnie, aby ten stał się potężniejszy? A przede wszystkim by stał się istotą rozumną?
– Wciąż niewiele wiemy o salmarnach, Mistrzu – Ymgrael powiedział ze stanowczością. - Nie wiemy nawet po co ten bożek, Wichrowy Sen, je stworzył.
– I pewnie się nie dowiemy – Kahyss spochmurniał, nawiązując do zniknięcia bożka przed wieloma laty. - Ale wiemy jedno.
W oczach Mistrza Kolektywu zaiskrzyło zdecydowanie i pewność swego. Ymgrael doskonale wiedział, co powie jego mentor, mimo to udawał zaciekawienie. Im więcej wydedukuje sam, tym lepiej dla wiarygodności mojej wersji wydarzeń, pomyślał akolita.
– To wciąż salmarn, ograniczony swoim rdzeniem. Jeżeli znajdziemy rdzeń, to nie ważne jak jest potężny, wyrwiemy go z umysłu księżniczki – Kahyss rzekł z determinacją.
– Tylko jak go znajdziemy? To przecież niewielki kamyk, chyba że ja coś pomieszałam – Nerana spojrzała najpierw na Kahyssa, później przenosząc spojrzenie na Ymgraela.
Widok spokoju na jego twarzy dał jej do myślenia. Zmrużyła oczy, zmarszczyła brwi, przekrzywiła lekko głowę w nieświadomym geście nagłego zrozumienia połączonego z zaskoczeniem.
– Ty wiesz, gdzie on jest! - rzekła wolno, ale z taka pewnością w głosie, jakby oświadczała najbardziej oczywistą prawdę. W jej tonie pobrzmiewał respekt do Ymgraela – coś, czym rzadko go obdarzała, mimo serdecznej przyjaźni, jaka była między nimi
Ymgrael bez słowa skinął głową.
– Ale skąd? - Tym razem pytanie Kahyssa było pełne niezrozumienia.
– Umieściłem w umyśle tego salmarna coś na wzór mentalnej pieczęci. To bardzo nieprzyjemne uczucie, ale wyczuwam rdzeń, gdy znajduję się dostatecznie blisko niego. Nie byłem pewny, czy to poskutkuje, ale sprawdziło się lepiej, niż mogłem przypuszczać.
Ymgrael sam był z siebie zadowolony, zdając sobie sprawę, jak zręcznie obrócił pieczęć, którą Fons zostawił w jego umyśle, w dokładnie odwrotny obraz. Kahyss zrobił minę wyrażającą niesłabnące zdumienie, ale i podziw dla przebiegłości Ymgraela, choć ten spodziewał się zrugania za kolejne niebezpieczne zachowanie. Nerana, stojąca kilka metrów dalej, wyglądała na zamyśloną.
– Mam niestety złe wiadomości. - Ymgrael wciągnął głębiej oddech, przygotowując się na wyjawienie informacji, która według jego przewidywań miała nieodwracalnie popchnąć wydarzenia do przodu. - Zlokalizowałem osobę, która posiada rdzeń, a tym samym niemal na pewno odpowiada za uwięzienie salmarna w umyśle Pygi. Ten człowiek jest właśnie na uczcie. Je i pije za nasze przybycie, za nic mając to, jak wiele cierpienia sprowadził na Pygę i całą naszą rodzinę.
– Kto? - Kahyss zapytał krótko, ale z pełną uwagą. Widział na twarzy Ymgraela prawdziwą, nieudawaną złość.
– Roderyk Acciante. Syn hrabiego Acciantego. – Akolita spojrzał groźnie gdzieś w przestrzeń.
Z ust Kahyssa wydobyła się cicha klątwa. Tak jak i Ymgrael wcześniej, również on dostrzegł jak bardzo to komplikuje sprawę. Stali jeszcze przez chwilę w milczeniu, każde samotnie analizując problem. W końcu Mistrz Kolektywu odezwał się, już nieco w bardziej swoim stylu:
– Wróćmy na ucztę, udawajmy, że nic się nie stało. A gdy wszystko się skończy, a goście opuszczą pałac, opowiemy o wszystkim Księżnej. Bez jej rozkazu nie możemy tknąć tak wysoko postawionego szlachcica jakim jest wicehrabia Acciante.
Ymgrael skinął głową, w głębi duszy czując ulgę. Obawiał się, że Kahyss będzie chciał działać od razu, a to wiązałoby się z niepotrzebnym angażowaniem we wszystko całego dworu. Kto wie, jak by się to wówczas skończyło.
– A, Ymgraelu – Kahyss zatrzymał go, gdy już w atmosferze milczącej zgody wszyscy troje ruszyli do drzwi. - Wiem, że to ty wykonałeś lwią część dotychczasowej pracy. Doceniam to, mimo tak bezpośredniego złamania zasad panujących w hierarchii Kolektywu. Wykazałeś inicjatywę i za to zostaniesz z pewnością nagrodzony.
– Ale? - Ymgrael uniósł nieco jedną brew wyczuwając, że to nie wszystko, co mentor chciał powiedzieć.
– Ale proszę cię, trochę jak przełożony podwładnego, a trochę jak przyjaciel przyjaciela, bo chyba nimi w jakimś stopniu jesteśmy. Daj coś zrobić także Neranie i mnie. Mistrzowie mnie wyśmieją, jak wszystkie laury spadną na ciebie – widać było, że Kahyss po części żartuje, a po części wyraża prawdziwą prośbę.
Ymgraela zaskoczyło takie wyznanie. Hamal Kahyss nie był nigdy podobny do większości Mistrzów Kolektywu, brakowało mu tego specyficznego, sztywnego podejścia do świata i swojej profesji, jaka charakteryzowała przeważającą część starszych wiekiem i doświadczeniem. W zachowaniu często było mu bliżej do akolity, niż pełnoprawnego Fantasmagoryka. Taka prośba skierowana do Ymgraela była jednak czymś niecodziennym nawet jak na niego. Mogło to oznaczać dwie rzeczy: albo Kahyss był znacznie słabszy, niż Ymgrael podejrzewał, albo to jego Mistrz uważał za znacznie potężniejszego, niż był w rzeczywistości.
– Nigdy bym cię nie ośmieszył, Mistrzu – zapewnił Kahyssa niemal odruchowo.
– To dobrze. – Mentor uśmiechnął się. - Nie chciałbym skończyć jak Rober Lim. Nie wiem, czy wiesz, ale do dzisiaj Mistrzowie nie szczędzą mu uszczypliwości, nawiązując do tego, jakiego poniżenia doznał na własne życzenie, gdy próbował występować przeciw tobie podczas sprawy tego chłopa z Bezdrzew. Oczywiście wszystko w ukryciu, żeby przypadkiem nie zauważyli tego akolici, ale tak między nami, to Lim ma teraz trudne życie przez tamten incydent.
Ymgrael uśmiechnął się, czując dziwną satysfakcję i ani odrobiny współczucia dla butnego Mistrza, z którym miał zatarg kilka miesięcy temu. Od tamtej pory jego zdanie o Limie nie zmieniło się.
– Wiem – odpowiedział tylko krótko, dając Kahyssowi do zrozumienia, że wie, co dzieje się wewnątrz Kolektywu, mimo że informacja ta była w rzeczywistości dla niego czymś nowym.
Nie zaszkodzi by miał o mnie większe zdanie, pomyślał Ymgrael, patrząc w wyrażające niemy podziw oczy Kahyssa.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz