[...]
– Wszystko dobrze, Ymgi? -
zapytała Nerana, zerkając na przyjaciela znad talerza, na którym
leżała wyjątkowo obfita porcja różnych specjałów. Chyba
wszystkich, jakie dziewczyna miała w zasięgu wzroku – Mordeczka
ci zbladła – dodała w swoim stylu.
Ymgrael, który chwilę temu
obszedł stół, by stanąć naprzeciwko tym, do których się
kierował, spoglądał teraz na znajome twarze i układał sobie w myślach
to, co chce powiedzieć. A przede wszystkim, jak ma to uczynić.
Siedzący obok Nerany i również przyglądający mu się Kahyss,
zmrużył nieco oczy, wpatrując się w twarz zwykle doskonale
panującego nad emocjami akolity. Najwyraźniej jedynie on - Mistrz Kolektywu Fantasmagoryków - zorientował się, że Ymgrael jest
czymś mocno wzburzony, a jego bladość nie wynika ze złego
samopoczucia.
– Zdaje się, że twojemu synowi
zaszkodził posiłek w rodzinnych stronach! - siedzący nieopodal
książę Gisgrael zażartował, zwracając się do znajdującej się
obok Księżnej Mevgraeli.
Spojrzenia Ymgraela i jego matki
spotkały się. Oboje starali się nie zdradzić tym krótkim
kontaktem wzrokowym tego o czym myśleli i oboje też doskonale
zrozumieli się bez słów. Był to jeden z tych rzadkich momentów,
gdy Ymgrael przypominał władczą pozą swą matkę, przybierając
podobny jej wyraz twarzy. Braterstwo dusz, wynikające nie z
podobnego podejścia do spraw życiowych, lecz z wewnętrznej siły
charakterów, a po części może i bliskiego pokrewieństwa. Ymgrael
nie chciał utrzymywać tej niespodziewanej więzi z Mevgraelą, przeniósł więc spojrzenie na wuja.
– Mistrzu. - Głos Ymgraela był
wyzuty z wszelkich emocji. Kahyss, do którego się zwrócił,
wyprostował się odruchowo na krześle, odsuwając przy tym od
stołu.
Nie potrzeba było więcej słów.
Kahyss intuicyjnie zdawał sobie sprawę z tego, że jego podopieczny
chce mu przekazać coś ważnego. Skinął na Neranę, obserwującą
całą sytuację w milczeniu, bez słów prosząc ją o udanie się
wraz z nim i Ymgraelę.
– Ale dopiero zaczęłam... -
Nerana zaprotestowała, patrząc na swój pełen talerz.
Spojrzenie Ymgraela wystarczyło,
by ją oderwać od stołu. Nie patrzył na nią ze złością, czy z
niewyrażoną groźbą. W tym spojrzeniu było jednak coś, czemu
instynktownie wolała się nie sprzeciwiać. Robiąc trochę zbędnego
hałasu, Nerana wstała od stołu, idąc za Kahyssem, który zdążył
już przejść kilka kroków.
Uczta trwała w najlepsze, a
nieliczni spośród całego tłumu gości, którzy zauważyli nagłe
poruszenie przy stole zajmowanym przez Księżną i najważniejsze
osoby w Księstwie, stanowili niewielką część całości. Zbyt
małą, by wyjście Ymgraela, Kahyssa i Nerany z sali bankietowej
wzbudziło zainteresowanie, choć z pewnością plotki o tym rozejdą
się szybko po całym dworze.
Troje Fantasmagoryków oddalało
się od części pałacu, w której trwała uroczystość na ich
cześć. Kahyss i Nerana nie wiedzieli dlaczego Ymgrael prowadzi ich
tak daleko, ale nie oponowali. Akolita miał w tym jednak cel:
chciał za wszelką cenę znaleźć się poza zasięgiem, na jakim
Fons mógłby czytać jego myśli. Oczywiście dystans jaki w tym
celu przebyli był aż nadto wystarczający, mimo to Ymgrael nie chciał ryzykować. Gdy uznał, że już wystarczy, nadal milcząc
zaprosił podążających za nim do jednej z komnat.
Znaleźli się w utrzymywanym w
idealnej czystości i harmonii pomieszczeniu, będącym obecnie nie
posiadającym lokatora pokojem gościnnym. Identycznych w swym
przeznaczeniu pokojów, choć różniących się od siebie
nieodłącznymi ozdobami, było bardzo wiele w całym pałacu.
– Co odkryłeś? - zapytał
Kahyss, gdy tylko Ymgrael zamknął drzwi.
Akolita, wciąż się nie
odzywając, spojrzał mu w oczy i przeszedł kilka kroków w głąb
komnaty. Dopiero gdy stanął tyłem do nich odezwał się:
– To nie jest klątwa.
Ymgrael czekał na reakcję
mentora, podczas gdy ten spodziewał się dalszych informacji, lub
chociaż uargumentowania tezy akolity. Impas przerwała w końcu
Nerana, najwyraźniej czując żal do Ymgraela.
– Odwiedzałeś Pygę w nocy, co?
Już nic nie mówiłam, ale tak myślałam, za dobrze nam dzisiaj
poszło. Coś tam zmajstrował?
– Ymgraelu! - Kahyss rzekł
głośniej, niż zwykle, orientując się, że akolita zrobił coś,
czego w żadnym razie nie powinien czynić bez konsultacji z nim. -
Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z powagi...
– To salmarn – Ymgrael przerwał
mu, wciąż będąc odwróconym tyłem do rozmówców.
Te słowa zaskoczyły Kahyssa,
który najpierw zastygł z miną wyrażającą sprzeciw, a następnie
– spoglądając na równie zaskoczoną Neranę – dał wyraz
szczeremu zdumieniu.
– Przecież to absurdalne! –
Kahyss mówił bardziej do siebie, niż do akolitów. - Nawet gdyby
za stan księżniczki był odpowiedzialny salmarn, nie mielibyśmy
żadnego problemu w jego usunięciu. Poza tym nie zagnieździłby
się tak w umyśle jednej osoby, chyba że... - Kahyss zmarszczył
brwi. - Ale nie, to i tak bez sensu.
– To te duszki magii snu? Chyba
można je było przywiązać do jednej istoty – wtrąciła się
Nerana.
– Dobrze pamiętasz. Salmarny
łączy z fizycznym światem coś, co nazywamy rdzeniem. Mając
rdzeń, można zniewolić salmarna. To jednak i tak nie tłumaczy
dlaczego miałby on stanowić taki problem dla księżniczki i dla
nas. Każdy Mistrz Kolektywu z łatwością poradziłby sobie z tą
sprawą. Twoja teoria, Ymgraelu, nie może być prawdą.
– Ten konkretny salmarn jest inny
– Ymgrael powiedział ostrożnie, odwracając się w końcu
przodem do Kahyssa i Nerany.
– Co znaczy „inny”? - zapytała
Nerana ze zniecierpliwieniem, zakładając przed sobą ręce.
Ymgrael przeszedł kilka kroków
w bok, zastanawiając się jak przedstawić im sytuację. Od początku
był pewny, że nie chce wyjawiać pełni prawdy. Wersja, którą
miał przedstawić, musiała być jednak wiarygodna.
– Zeszłej nocy odwiedziłem Pygę,
byłem w jej śnie. Tam z trudem udało mi się wyprowadzić
salmarna w pole i zajrzeć do jego umysłu. - By poprzeć
wypowiadaną półprawdę, Ymgrael wzdrygnął się, dając do
zrozumienia, że było to nieprzyjemne doznanie.
– Wiesz, że to było wyjątkowo
niebezpieczne? Mogłeś doznać trwałego urazu psychicznego, może
nawet zginąć... - zaczął Kahyss protekcjonalnym tonem.
– Wiem. Ale to było konieczne, by
uratować Pygę, a gdy zacząłem podejrzewać prawdziwą tożsamość
sprawcy problemów mojej kuzynki, nie chciałem narażać nikogo
innego. Tak jak mówisz, Mistrzu, to było bardzo niebezpieczne.
Poniosłem to ryzyko, abyś ty, lub Nerana, nie musieli robić tego
za samego.
– I co odkryłeś w umyśle tej
istoty? Udało ci się ogóle coś zrozumieć? Salmarny nie są
rozumne, bliżej im do zwierząt niż do nas... - Kahyss zachmurzył
się, choć widać było, że Ymgrael skutecznie połechtał jego
ego, zgadzając się co do ryzyka.
– Jest samoświadomy. Nie wiem w
jakim stopniu, ale na pewno posiada przynajmniej podstawową
inteligencję. I jest potężny. Jeżeli dobrze zrozumiałem to, co
widziałem w strzępach jego wspomnień, to eksperymentowano na nim.
Podejrzewam, że ktoś używał na nim Letiferii, nie wiem jednak w
jakim celu i w jaki sposób. Nie jest już normalnym salmarnem, to
pewne. - Ymgrael wyjaśnił, obserwując reakcje Kahyssa i Nerany.
Mistrz Kolektywu rozszerzył
szerzej oczy, słysząc wzmiankę o Letiferii, zwanej też często Nektomancją. Nerana - sądząc po jej wcześniejszych reakcjach, gdy stykali się z tą odmianą Fantasmagorii - posiadała wrodzony lęk przed tym co zmarło i zostało magią
przywrócone do stanu nie-śmierci. Strach wstępujący na jej krągłą
twarz nie zaskoczył więc Ymgraela i był niejako wyznacznikiem
tego, że uwierzyła w jego słowa.
Przez twarz młodego akolity
przemknął zduszony, praktycznie niezauważalny wyraz zadowolenia.
Kahyss najwyraźniej również zaczynał wierzyć w historyjkę, jaką
wymyślił, żonglując na przemian prawdą i kłamstwami. Ymgrael
wciąż miał nadzieję, że uda mu się z Fonsem doprowadzić sprawę
do końca, bez niepotrzebnego rozlewu krwi – z pominięciem tej
należącej do osoby, która zniewoliła salmarna i nasłała go na
Pygraelę. Przedstawienie Fonsa jako mniej inteligentnego niż był w
rzeczywistości i określenie jego potęgi jako znaczną, ale bez
podawania szczegółów, było dla Ymgraela formą zabezpieczenia.
Gdyby Kahyss przypadkiem odkrył, jaki naprawdę jest Fons, Ymgrael
zawsze mógł powiedzieć, że został oszukany przez salmarna, a
rzekome wspomnienia, które miał widzieć w jego umyśle, uznałby za podrzucone
z rozmysłem przez tę nieprzewidywalną istotę. Umniejszałoby to
co prawda wizerunek Ymgraela jako zdolnego Fantasmagoryka, ale też
chroniło go od odpowiedzialności za celowe okłamywanie
przełożonego i współpracę z istotą, którą powinien zwalczyć
wszelkimi dostępnymi środkami.
[...]
Mówiłem Ci już, za dużo nazwisk, żeby się wciągnąć na tym etapie :<
OdpowiedzUsuńZ prawej strony jest wygodna tabelka, odsyłająca do wszystkich wcześniejszych wpisów z tej powieści. Czytanie od końca może być faktycznie uciążliwe, ale z łatwością można zacząć od początku. Jeżeli lubisz fantastykę, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z "Fantasmagorią" w odpowiedniej kolejności. :)
Usuń