2017-11-24

Rozdział 5 / 4

[...]
– Wszystko dobrze, Ymgi? - zapytała Nerana, zerkając na przyjaciela znad talerza, na którym leżała wyjątkowo obfita porcja różnych specjałów. Chyba wszystkich, jakie dziewczyna miała w zasięgu wzroku – Mordeczka ci zbladła – dodała w swoim stylu.
Ymgrael, który chwilę temu obszedł stół, by stanąć naprzeciwko tym, do których się kierował, spoglądał teraz na znajome twarze i układał sobie w myślach to, co chce powiedzieć. A przede wszystkim, jak ma to uczynić. Siedzący obok Nerany i również przyglądający mu się Kahyss, zmrużył nieco oczy, wpatrując się w twarz zwykle doskonale panującego nad emocjami akolity. Najwyraźniej jedynie on - Mistrz Kolektywu Fantasmagoryków - zorientował się, że Ymgrael jest czymś mocno wzburzony, a jego bladość nie wynika ze złego samopoczucia.
– Zdaje się, że twojemu synowi zaszkodził posiłek w rodzinnych stronach! - siedzący nieopodal książę Gisgrael zażartował, zwracając się do znajdującej się obok Księżnej Mevgraeli.
Spojrzenia Ymgraela i jego matki spotkały się. Oboje starali się nie zdradzić tym krótkim kontaktem wzrokowym tego o czym myśleli i oboje też doskonale zrozumieli się bez słów. Był to jeden z tych rzadkich momentów, gdy Ymgrael przypominał władczą pozą swą matkę, przybierając podobny jej wyraz twarzy. Braterstwo dusz, wynikające nie z podobnego podejścia do spraw życiowych, lecz z wewnętrznej siły charakterów, a po części może i bliskiego pokrewieństwa. Ymgrael nie chciał utrzymywać tej niespodziewanej więzi z Mevgraelą, przeniósł więc spojrzenie na wuja.
Gisgrael z kolei nie był w stanie odczytać niczego z kamiennej maski, jaka przybrał Ymgrael. Coś jednak wyraźnie i jego zaniepokoiło w spojrzeniu młodego mężczyzny, niwecząc rozbawienie na twarzy brata Księżnej.
– Mistrzu. - Głos Ymgraela był wyzuty z wszelkich emocji. Kahyss, do którego się zwrócił, wyprostował się odruchowo na krześle, odsuwając przy tym od stołu.
Nie potrzeba było więcej słów. Kahyss intuicyjnie zdawał sobie sprawę z tego, że jego podopieczny chce mu przekazać coś ważnego. Skinął na Neranę, obserwującą całą sytuację w milczeniu, bez słów prosząc ją o udanie się wraz z nim i Ymgraelę.
– Ale dopiero zaczęłam... - Nerana zaprotestowała, patrząc na swój pełen talerz.
Spojrzenie Ymgraela wystarczyło, by ją oderwać od stołu. Nie patrzył na nią ze złością, czy z niewyrażoną groźbą. W tym spojrzeniu było jednak coś, czemu instynktownie wolała się nie sprzeciwiać. Robiąc trochę zbędnego hałasu, Nerana wstała od stołu, idąc za Kahyssem, który zdążył już przejść kilka kroków.
Uczta trwała w najlepsze, a nieliczni spośród całego tłumu gości, którzy zauważyli nagłe poruszenie przy stole zajmowanym przez Księżną i najważniejsze osoby w Księstwie, stanowili niewielką część całości. Zbyt małą, by wyjście Ymgraela, Kahyssa i Nerany z sali bankietowej wzbudziło zainteresowanie, choć z pewnością plotki o tym rozejdą się szybko po całym dworze.
Troje Fantasmagoryków oddalało się od części pałacu, w której trwała uroczystość na ich cześć. Kahyss i Nerana nie wiedzieli dlaczego Ymgrael prowadzi ich tak daleko, ale nie oponowali. Akolita miał w tym jednak cel: chciał za wszelką cenę znaleźć się poza zasięgiem, na jakim Fons mógłby czytać jego myśli. Oczywiście dystans jaki w tym celu przebyli był aż nadto wystarczający, mimo to Ymgrael nie chciał ryzykować. Gdy uznał, że już wystarczy, nadal milcząc zaprosił podążających za nim do jednej z komnat.
Znaleźli się w utrzymywanym w idealnej czystości i harmonii pomieszczeniu, będącym obecnie nie posiadającym lokatora pokojem gościnnym. Identycznych w swym przeznaczeniu pokojów, choć różniących się od siebie nieodłącznymi ozdobami, było bardzo wiele w całym pałacu.
– Co odkryłeś? - zapytał Kahyss, gdy tylko Ymgrael zamknął drzwi.
Akolita, wciąż się nie odzywając, spojrzał mu w oczy i przeszedł kilka kroków w głąb komnaty. Dopiero gdy stanął tyłem do nich odezwał się:
– To nie jest klątwa.
Ymgrael czekał na reakcję mentora, podczas gdy ten spodziewał się dalszych informacji, lub chociaż uargumentowania tezy akolity. Impas przerwała w końcu Nerana, najwyraźniej czując żal do Ymgraela.
– Odwiedzałeś Pygę w nocy, co? Już nic nie mówiłam, ale tak myślałam, za dobrze nam dzisiaj poszło. Coś tam zmajstrował?
– Ymgraelu! - Kahyss rzekł głośniej, niż zwykle, orientując się, że akolita zrobił coś, czego w żadnym razie nie powinien czynić bez konsultacji z nim. - Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z powagi...
– To salmarn – Ymgrael przerwał mu, wciąż będąc odwróconym tyłem do rozmówców.
Te słowa zaskoczyły Kahyssa, który najpierw zastygł z miną wyrażającą sprzeciw, a następnie – spoglądając na równie zaskoczoną Neranę – dał wyraz szczeremu zdumieniu.
– Przecież to absurdalne! – Kahyss mówił bardziej do siebie, niż do akolitów. - Nawet gdyby za stan księżniczki był odpowiedzialny salmarn, nie mielibyśmy żadnego problemu w jego usunięciu. Poza tym nie zagnieździłby się tak w umyśle jednej osoby, chyba że... - Kahyss zmarszczył brwi. - Ale nie, to i tak bez sensu.
– To te duszki magii snu? Chyba można je było przywiązać do jednej istoty – wtrąciła się Nerana.
– Dobrze pamiętasz. Salmarny łączy z fizycznym światem coś, co nazywamy rdzeniem. Mając rdzeń, można zniewolić salmarna. To jednak i tak nie tłumaczy dlaczego miałby on stanowić taki problem dla księżniczki i dla nas. Każdy Mistrz Kolektywu z łatwością poradziłby sobie z tą sprawą. Twoja teoria, Ymgraelu, nie może być prawdą.
– Ten konkretny salmarn jest inny – Ymgrael powiedział ostrożnie, odwracając się w końcu przodem do Kahyssa i Nerany.
– Co znaczy „inny”? - zapytała Nerana ze zniecierpliwieniem, zakładając przed sobą ręce.
Ymgrael przeszedł kilka kroków w bok, zastanawiając się jak przedstawić im sytuację. Od początku był pewny, że nie chce wyjawiać pełni prawdy. Wersja, którą miał przedstawić, musiała być jednak wiarygodna.
– Zeszłej nocy odwiedziłem Pygę, byłem w jej śnie. Tam z trudem udało mi się wyprowadzić salmarna w pole i zajrzeć do jego umysłu. - By poprzeć wypowiadaną półprawdę, Ymgrael wzdrygnął się, dając do zrozumienia, że było to nieprzyjemne doznanie.
– Wiesz, że to było wyjątkowo niebezpieczne? Mogłeś doznać trwałego urazu psychicznego, może nawet zginąć... - zaczął Kahyss protekcjonalnym tonem.
– Wiem. Ale to było konieczne, by uratować Pygę, a gdy zacząłem podejrzewać prawdziwą tożsamość sprawcy problemów mojej kuzynki, nie chciałem narażać nikogo innego. Tak jak mówisz, Mistrzu, to było bardzo niebezpieczne. Poniosłem to ryzyko, abyś ty, lub Nerana, nie musieli robić tego za samego.
– I co odkryłeś w umyśle tej istoty? Udało ci się ogóle coś zrozumieć? Salmarny nie są rozumne, bliżej im do zwierząt niż do nas... - Kahyss zachmurzył się, choć widać było, że Ymgrael skutecznie połechtał jego ego, zgadzając się co do ryzyka.
– Jest samoświadomy. Nie wiem w jakim stopniu, ale na pewno posiada przynajmniej podstawową inteligencję. I jest potężny. Jeżeli dobrze zrozumiałem to, co widziałem w strzępach jego wspomnień, to eksperymentowano na nim. Podejrzewam, że ktoś używał na nim Letiferii, nie wiem jednak w jakim celu i w jaki sposób. Nie jest już normalnym salmarnem, to pewne. - Ymgrael wyjaśnił, obserwując reakcje Kahyssa i Nerany.
Mistrz Kolektywu rozszerzył szerzej oczy, słysząc wzmiankę o Letiferii, zwanej też często Nektomancją. Nerana - sądząc po jej wcześniejszych reakcjach, gdy stykali się z tą odmianą Fantasmagorii - posiadała wrodzony lęk przed tym co zmarło i zostało magią przywrócone do stanu nie-śmierci. Strach wstępujący na jej krągłą twarz nie zaskoczył więc Ymgraela i był niejako wyznacznikiem tego, że uwierzyła w jego słowa.
Przez twarz młodego akolity przemknął zduszony, praktycznie niezauważalny wyraz zadowolenia. Kahyss najwyraźniej również zaczynał wierzyć w historyjkę, jaką wymyślił, żonglując na przemian prawdą i kłamstwami. Ymgrael wciąż miał nadzieję, że uda mu się z Fonsem doprowadzić sprawę do końca, bez niepotrzebnego rozlewu krwi – z pominięciem tej należącej do osoby, która zniewoliła salmarna i nasłała go na Pygraelę. Przedstawienie Fonsa jako mniej inteligentnego niż był w rzeczywistości i określenie jego potęgi jako znaczną, ale bez podawania szczegółów, było dla Ymgraela formą zabezpieczenia. Gdyby Kahyss przypadkiem odkrył, jaki naprawdę jest Fons, Ymgrael zawsze mógł powiedzieć, że został oszukany przez salmarna, a rzekome wspomnienia, które miał widzieć w jego umyśle, uznałby za podrzucone z rozmysłem przez tę nieprzewidywalną istotę. Umniejszałoby to co prawda wizerunek Ymgraela jako zdolnego Fantasmagoryka, ale też chroniło go od odpowiedzialności za celowe okłamywanie przełożonego i współpracę z istotą, którą powinien zwalczyć wszelkimi dostępnymi środkami.
[...]

2 komentarze:

  1. Mówiłem Ci już, za dużo nazwisk, żeby się wciągnąć na tym etapie :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z prawej strony jest wygodna tabelka, odsyłająca do wszystkich wcześniejszych wpisów z tej powieści. Czytanie od końca może być faktycznie uciążliwe, ale z łatwością można zacząć od początku. Jeżeli lubisz fantastykę, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z "Fantasmagorią" w odpowiedniej kolejności. :)

      Usuń