– Na dzisiaj to będzie wszystko,
księżniczko – Hamal Kahyss rzekł z zamyśloną miną.
– Czuję się lepiej, Mistrzu... -
zaczęła Pygraela, ukradkiem rzucając spojrzenie na rozcierającego
swoje skronie Ymgraela.
– Tak... - Kahyss pokiwał głową,
ściągając brwi. - Od wczorajszej sesji zaszła wyraźna poprawa.
Wygląda to trochę tak, jakby klątwa słabła.
– To możliwe? Tak po prostu? -
zdziwiła się Nerana.
Mistrz Kolektywu Fantasmagoryków
odszedł kilka kroków od łoża księżniczki. Zatrzymał się,
odwrócony plecami do wszystkich.
– W teorii? Zdarzają się takie
przypadki, ale ta klątwa była wczoraj tak potężna. Nie wiem,
Nerano. Musimy obserwować jak rozwinie się sytuacja, zbierać
informacje i spróbować usunąć problem, gdy poznamy już sposób. To
może być tylko chwilowa poprawa, choć i takie są korzystne dla
samopoczucia księżniczki.
– Zeszłej nocy spałam prawie
normalnie. Miałam koszmary, ale inne, nie budziłam się co chwilę
– wtrąciła Pygraela, układając się wygodniej na łożu.
Wciąż była słaba, ale widać
było, że odrobina względnie normalnego snu przywróciła jej dużo
sił. Twarz nadal miała niezdrową barwę, a oczy otaczały
sińce niewyspania, widać jednak było już cień dawnej, żywiołowej
Pygraeli, jaką Ymgrael znał od lat, a Nerana z Kahyssem mieli
możliwość poznać wewnątrz umysłu dziewczyny.
– Cieszę się, księżniczko.
Doradzałbym uchwycenie się tej chwili i korzystanie z możliwości
choć niewielkiego wypoczęcia. Być może nasze wczorajsze
działania coś zmieniły. Niestety, sny są dużo bardziej
skomplikowanym zjawiskiem, a władza Fantasmagoryków nad nimi
mniejsza niż byśmy chcieli. Odpoczywaj i nabieraj sił,
szlachetna Pygraelo. Jutro ponowimy sesję – Kahyss uśmiechnął
się lekko do swej pacjentki.
Ymgrael przysłuchiwał się tej
rozmowie, choć myślami błądził gdzie indziej. On jeden wiedział
co tak naprawdę się stało. Pygraela mogła podejrzewać, że to
jemu zawdzięcza poprawę swego stanu, lecz i ona się myliła.
Prawda była zupełnie inna. Ymgrael jedynie zawarł kruche
porozumienie z rzeczywistym źródłem problemów kuzynki. A tym nie
była żadna, nawet najbardziej zmyślna klątwa, lecz istota, o
której istnieniu prawdopodobnie nikt w Kolektywie nie miał do tej
pory pojęcia.
Chwilę później Ymgrael szedł
już do swojej komnaty. Przemierzając zdobione, pałacowe korytarze,
starał się odrzucić od siebie myśli o tym, co czeka go już za
kilkadziesiąt minut. Nie mógł jednak uniknąć przyjęcia, jakie
jego matka, Księżna Mevgraela Jaaranoh, wyprawiała z okazji ich
przybycia na dwór w Erji-Nubba. Był już na dziesiątkach, jeśli
nie setkach podobnych uroczystości i kolejna stanowiła tylko zbędne
zajmowanie czasu. Gdy dla dworzan i samej Księżnej, byle powód był
dobry do organizowania wyprawnych uczt, mogło to spowszednieć
osobom takim jak Ymgrael. Nie miał zamiaru jednak zawieść matki.
Próbował już przed laty i nigdy nie kończyło się to dobrze.
Paradoksalnie więcej spokoju będzie miał idąc na ucztę, niż
kryjąc się po kątach i później walcząc słownie z Mevgraelą
i innymi.
Wchodząc do swej komnaty i
szukając uroczystego stroju, w jakim miał obowiązek pojawić się
na przyjęciu, Ymgrael zmusił się by ponownie myśleć o problemie
Pygraeli.
Salmarny, twory Wichrowego Snu –
bożka, którego prawdziwe imię brzmiało Faonoes – same w sobie
były w zasadzie nieszkodliwe. Do dziś nie było wiadomo, czym
Wichrowy Sen kierował się, tworząc te eteryczne, związane z
Fantasmagorią istoty, których jedynym fizycznym przejawem było coś
na kształt kamienia szlachetnego, umieszczonego wewnątrz kamiennych
brył i skał. Rdzenie te, bo tak zwykło się nazywać fizyczny
przejaw istnienia salmarnów, stanowiły wyjątkowo rzadkie
znaleziska, głównie właśnie z uwagi na ich skryte ulokowanie.
Stworzenia te mogły swobodnie przenikać do snów wszystkiego co
śniło w pewnej odległości od rdzenia. Co prawda zdarzały się
salmarny, które wywierały niekorzystny wpływ na gospodarza, w
umyśle którego akurat przebywały, należały jednak do wyjątków.
Zwykle twory Wichrowego Snu wręcz działały kojąco, wspomagając
lecznice właściwości snu, a samym marom nadając bardziej
pozytywny wydźwięk. Choć nie były inteligentne, a przez możliwość
swobodnego podróżowania od jednej do drugiej istoty, nie gościły
długo u jednego gospodarza, występowanie salmarna na jakimś
obszarze było przeważnie pożądane. Wolność tych istot znikała
jednak gwałtownie, gdy tylko odszukano ich rdzenie. Jak tylko
wydobywano je ze skał, salmarn zostawał związany z umysłem tego
jednego stworzenia, które miało fizyczny kontakt z kamieniem
szlachetnym. Lub kilku, jeżeli to kilka bytów dotykało rdzenia w
tej samej chwili.
Istota, z którą Ymgrael miał
kontakt wewnątrz umysły Pygraeli, była kiedyś salmarnem, jak sama
przyznała. Teoretycznie więc powinny obowiązywać ją te same
fizyczne ograniczenia, co również wyjawiła Ymgraelowi,
wypowiadając swoją prośbę. To dawało akolicie możliwość
działania. Zgodnie czy nie z oczekiwaniami Fonsa - bo tak mężczyzna
nazwał istotę dla ułatwienia komunikacji - było już kwestią do
ustalenia w miarę rozwoju wydarzeń.
Wygładzając ostatnie
nierówności na oficjalnym stroju dworskim i poprawiając leżące
na głowie tudu, nadające mu nieco komiczny wygląd, do którego
jednak zdążył już lata temu przywyknąć, Ymgrael patrzył w
złocone lustro. Z satysfakcją przyznał przed sobą samym, że
broda, jaką zapuścił przez ostatnie miesiące, skutecznie burzy
porządek odzieży. Było to zaprzeczeniem dworskiej etykiety, ale
tego jednego akurat nikt mu nie mógł zabronić, skoro – mimo
pochodzenia – nie mieszkał obecnie w Erji. Pukanie do drzwi
oderwało go od swojego odbicia.
– Proszę! - zawołał.
– Gotowy na wyżerkę? -
farbowane, falowane włosy Nerany wychyliły się przez drzwi, wraz
jej głową.
– Miałaś na myśli skubanie tych
mikro-porcyjek? To tak – uśmiechnął się do niej Ymgrael.
– Mikro-porcyjek?! Mówiono mi...
- zaczęła z nagłym żalem w głosie.
– Spokojnie, żartuję – Ymgrael
zaśmiał się. - Najesz się za wszystkie czasy, tego bądź pewna.
– Noooo – spojrzała na niego
przeciągle, unosząc brwi. - To czego jeszcze stoisz przed tym
lustrem? Chodźmy!
Ymgrael pokręcił głową z
udawaną rezygnacją i wyszedł wraz z przyjaciółką z komnaty. Na
ironię zakrawał fakt, że zaraz po tym sama wyczarowała skądś
małe lusterko i zaczęła po drodze poprawiać i tak dobrze leżące
części garderoby, kierując się przy tym najwyraźniej
podpowiedziami jej lustrzanego odbicia. Ymgrael nie miał nic
przeciwko. Nie miał ochoty na przekomarzanie z Neraną, gdyż to Pygraela za bardzo zaprzątała mu teraz głowę. A raczej
prośba Fonsa, w zamian za którą obiecał oszczędzić księżniczkę.
Jakkolwiek nie byłby zmieniony
na skutek ponownego spotkania ze swym stwórcą, dawny salmarn wciąż
posiadał swój rdzeń, będący jedynym jego fizycznym łącznikiem
ze światem materialnym, a tym samym zapewniający mu istnienie.
Rdzeń, który zrządzeniem długiego ciągu wydarzeń, początek mających miejsce całe lata temu, znalazł się w pewnym
momencie na dworze w Erji-Nubba. Fons nie wiedział, a przynajmniej
twierdził, że nie wie, kto związał go z umysłem Pygraeli.
Wiedział jednak, że ten, kto to zrobił, zdawał sobie sprawę z
inteligencji istoty, której rdzeń posiadał. Wskazywało na to
choćby jedno proste, ale jakże okrutne zdanie, jakie Fons usłyszał
zanim uwiązł w jaźni księżniczki:
Niech cierpi, niech się boi,
a w końcu niech zginie.
Ymgrael odruchowo zacisnął
mocniej pięści. Ktokolwiek to był, musiał wyjątkowo
nienawidzić Pygraeli. I z pewnością przebywał na dworze
Erji-Nubba, skoro miał dostęp do części ciała księżniczki,
przy pomocy których związał z nią Fonsa. Na szczęście niemal na
pewno chodziło tu o włosy, lub coś podobnego. Nie zmieniało to
jednak ogólnego wydźwięku. Chcąc zachować w tajemnicy swój
kruchy pakt z Fonsem i samemu uwolnić Pygraelę spod jego wpływu,
Ymgrael musiał w najbliższych dniach wyruszyć na poszukiwanie
rdzenia. To na szczęście miało być łatwiejsze, niż mogłoby się
wydawać. Dawny salmarn zapewnił akolitę, że gdy ten zbliży się
wystarczająco do rdzenia, istota wyczuje jego obecność dzięki
piętnu, jakie zostawił w umyśle Ymgraela, gdy razem przebywali
wewnątrz jaźni Pygraeli. To samo piętno miało też Fonsowi
umożliwić jednostronny kontakt mentalny z Fantasmagorykiem, dzięki
czemu ten miał wiedzieć, że jest blisko celu, lub się od niego
oddala. Co prawda dworzan, mających przed wystąpieniem problemów
Pygraeli dostęp do księżniczki, było bardzo wielu, ta sprytna
sztuczka mogła jednak zdecydowanie ułatwić poszukiwania.
– To chyba gdzieś tutaj –
powiedziała Nerana, gdy do ich uszu dobiegł gwar wielu rozmów.
– Tak, sala bankietowa jest zaraz
za tymi... - Ymgrael zamarł, wskazując dłonią na szerokie,
niedomknięte wrota, prowadzące do pomieszczenia, z którego
dobiegał hałas.
Nieprzyjemny, lekki ból głowy
jaki nagle poczuł zdumiał go tak bardzo, że nie był w stanie
ukryć zdziwienia przed Neraną. Dziewczyna na szczęście bardziej
była skupiona na głosach jakie do nich docierały, niż na
Ymgraelu, uniosła więc tylko brew, gdy ten znieruchomiał. Zaraz po tym
wzruszyła nieznacznie ramionami. Nie ból głowy jednak najbardziej
zdumiał Ymgraela, lecz to, co nastąpiło niemal od razu po nim.
– Szybko
ci poszło, robalu. Nawet nie zdążyłem się znudzić naszą
umową! -
Akolita usłyszał w swej głowie nieprzyjemny śmiech Fonsa.
Idąc
wolno za Neraną, usiłował zmusić się do odpowiedzi istocie, choć
wiedział, że to niemożliwe. Zamiast tego skupił się na tym co to
oznacza. Sprawca
jest pośród gości na tym przyjęciu,
pomyślał Ymgrael.
– Przyjęcie?! Uwielbiam
przyjęcia! U południowców zawsze na nich ktoś ginie! -
rozradował się salmarn.
Ymgrael zagryzł wargę, zdając
sobie sprawę, że Fons najwyraźniej słyszy jego wewnętrzny dialog. Z całej
siły zmusił się, by myśleć o ich współpracy pozytywnie. Było bardzo ważne, by istota nie wyczuła, że nie jest do tego paktu całkowicie przekonany –
przynajmniej w tej formie, jaką miał oficjalnie. Opanowując
drżenie ręki, popchnął skrzydło drzwi, wpuszczając do środka
Neranę, a potem samemu wchodząc do pełnej od gości sali
bankietowej.
[...]
PS: Witajcie, mam dodatkową, słodko-gorzką (zależnie dla kogo) informację odnośnie konkursu, który niedawno odbywał się na moim blogu. Niestety, jedna ze zwycięskich osób nie odpowiedziała na maila, w którym informowałem ją o wygranej i prosiłem o adres, na który mogę wysłać egzemplarz książki. Gwoli ścisłości, zgodnie z regulaminem konkursu było na to 48 godzin (w chwili, gdy to piszę, mija już 71-sza godzina i wciąż nie otrzymałem odpowiedzi, mimo wysłania również powtórnej wiadomości pod koniec regulaminowego czasu oczekiwania). W związku z powyższym zmuszony jestem unieważnić tę wygraną (pozwolę sobie nie pisać publicznie o którą z Pań chodzi) i przeznaczony dla niej egzemplarz wręczyć jednej z pozostałych osób, biorących udział w konkursie.
Jeżeli ktoś z Was oglądał to nieszczęsne, czteroczęściowe nagranie z losowania, być może zwrócił uwagę, że na samym końcu córka niosła jeszcze jeden los. Ponieważ pamiętam dokładnie do kogo należał, uznałem, że najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji będzie przyznanie tej wygranej właśnie osobie, której nick widniał na owym skrawku papieru. A tą osobą jest:
Rina
Mając nadzieję, ze historia się nie powtórzy, gratuluję tej - bądź co bądź - niespodziewanej wygranej i biorę się za pisanie maila dla czwartej/trzeciej zwyciężczyni. :)
Do przeczytania! ;)
Ojej, dziękuję! Co za przemiła wiadomość z samego rana :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się cieszysz. ;)
UsuńNie czytam fantasy, ale ten jedyny rozdział jaki przeczytałem zaintrygował mnie na tyle, że poszukam początku i dowiem się dlaczego to coś zamieszkało w głowie księżniczki, a potem, nie wiem jeszcze dlaczego, wskoczyło w umysł Mistrza.
OdpowiedzUsuńWiele książek fantasy (niekoniecznie tej "magicznej", bo i sci-fi podpada pod tę kategorię) jest naprawdę ciekawych i - co bardzo ważne - dojrzałych. :) Jakbyś chciał spróbować przygody z tym gatunkiem, a nie wiesz od czego warto zacząć, żeby się nie zrazić, napisz na mojego prywatnego maila (nie żebym miał jakąś wyjątkowo obszerną wiedzę w tym temacie, ale trochę czytałem). Coś na pewno wybierzemy. ;)
UsuńBardzo mi miło, że spodobał Ci się ten początek rozdziału. Tym bardziej, że nie czytasz fantasy, a "Fantasmagoria" jest dosyć mocno nasiąknięta elementami nadnaturalnymi. :)