2017-10-20

Rozdział 4 / 8

[...]
Dłonie cierpły od siarczystego mrozu, drażniącego skórę tak straszliwie, jakby polano ją kwasem. Ymgrael w pierwszej chwili miał trudność by zebrać myśli, zaskoczony warunkami, w jakich się znalazł. Proste zaklęcie odcięło go magiczną bańką od warunków atmosferycznych, które jednak pozostawiły w jego umyśle wyjątkowo nieprzyjemne uczucie. Jeszcze przez krótką chwilę odruchowo rozcierał dłonie, intuicyjnie rozgrzewając je.
Sceneria snu księżniczki była wyjątkowo ascetyczna. Półmrok panujący na lodowym pustkowiu, dopełniała szalejąca z wściekłością burza śnieżna. Przez pogrążone w apokaliptycznym tańcu płatki śniegu i ogólną ciemność, zasięg widzenia był mocno ograniczony. Ymgrael ruszył przed siebie, mając nadzieję, że trafi na coś wyróżniającego się spomiędzy brył zamarzniętej wody.
Wspomagając się niewielką ilością magii, wyczuł w pobliżu obecność sennej emanacji Pygraeli. Od razu zaprzestał dalszych prób detekcji kuzynki. Nie chciał używać więcej energii, by samemu nie zostać wykrytym.
Jego szata akolity powiewała z każdym podmuchem wiatru, utrudniając dodatkowo chodzenie. Nie wiedział ile trwać mogła ta wędrówka. Oddając się we władzę snu, używając magii tylko na tyle, aby zachować kontrolę nad tym co się dzieje i móc ze świadomością ingerować wtedy, gdy to potrzebne, nie miał wpływu na większość rzeczy. To co robił było bardzo niebezpieczne, szczególnie w trakcie koszmarów. Mimo to kroczył przez opustoszałą lodową krainę dalej, samemu obserwując wszystko jakby w połowicznym uśpieniu. W pewnej chwili sennymi oczami zaobserwował niewyraźną sylwetkę przed sobą.
– Hej! - zawołała jego emanacja samowolnie.
Ymgrael jeszcze bardziej wycofał swoją świadomość, a tym samym magiczny wpływ, zostawiając jedynie strzępy własnego „ja” w ciele przemierzającym pustkowie.
– Ymgi? - pełnym strachu głosem zapytała wychodząca mu naprzeciw Pygraela, widocznie nie dowierzając w to, że go tu spotkała.
Księżniczka była pogrążona w normalnym śnie, nie mając dostępu do własnej pamięci. Nie mogła wiedzieć, że są tu nieprzypadkowo. Gdy ciało Ymgraela podeszło do niej, świadomość akolity odnotowała, że księżniczka jest wychłodzona, a jej skóra w wielu miejscach przybrała już pierwsze symptomy odmrożenia. Zdając sobie sprawę, że musi jak najbardziej upodobnić się do naturalnej części sennych mar, z niechęcią zdjął zaklęcie ochronne z własnej emanacji, która zgięła się w pół, gdy przeszył ją mróz. Ymgrael, mimo stanu w jakim się znajdował, czuł to samo. Jak człowiek zawieszony między jawą a snem, leżąc w swym łożu ze świadomością tego, lecz wciąż nie mogąc wyrwać się z objęć kreacji własnych koszmarów.
– On tu jest – Pygraela jęknęła ze strachem, łapiąc kuzyna za przedramię i patrząc mu w oczy.
– Kto? Co?! - z lękiem równym jej i bez woli świadomości zapytało ciało Ymgraela, gdy Pygraela pociągnęła go za sobą.
Biegnąc wciąż przed siebie, ślizgali się na bryłach lodu, zanurzali po kolana w spiętrzonych przez wiatr zaspach śnieżnych i czuli wciąż to samo, nieodparte wrażenie osamotnienia, zaszczucia oraz bezkresności. Tak jak na początku, teraz również czas przestał grać rolę. Ymgrael zaczynał odczuwać już zmęczenie utrzymywaniem się w takim stanie. Było to zdecydowanie bardziej męczące, niż normalne przebywanie w cudzym śnie. Wiedział, że długo już nie da rady obserwować wszystkiego w roli, jaką narzucała na niego konieczność realizacji planu. Na jego szczęście – i ku trwodze sennych przejawów obojga Jaaranohów – okolicę przeszył w końcu upiorny gwizd, na który Ymgrael tak czekał.
Spod skruszonego nagle lodu wydobyła się czarna sylwetka podobnego do wielkiego pająka stwora. Początkowo pochylony, wyprostował się na swych długich, włochatych odnóżach, ukazując pełnię grozy, jaka biła od jego zdeformowanego pyska. Ymgrael miał szczerze dosyć tych wszystkich obrazów śmierci i rozkładu, jakie widział od czasu odwiedzenia Doliny Śmierci, musiał mimo to przyznać, że stylizowane na umarłego, gnijącego pająka robiło największe wrażenie ze wszystkich monstrów, jakie widział w ostatnich dniach. Nie był do końca pewny czy główną zasługę w tym ponosi upiorny wygląd potwora, jego ponad trzymetrowa wysokość, czy pierwotny lęk przed wszystkim co przypomina jego nieszkodliwych kuzynów, znanych z łapania małych owadów w swe sieci.
Pygraela zaczęła się cofać, co w ślad za nią zrobił także Ymgrael. Ciało akolity nie zaszło jednak daleko. Pająk błyskawicznie znalazł się obok zabłąkanych na pustkowiu nieskończonego mrozu. Ksieżniczka zdążyła jakimś cudem odskoczyć od włochatej nogi, akolita nie miał jednak tyle szczęścia – schwytany w pół, uniesiony został ku górze, zawisając następnie na wysokości odrażającego pyska nieumarłej istoty.
Wszystko co po tym nastąpiło, stało się podczas trwania jednej, krótkiej myśli, przepełnionej determinacją i lękiem o własne życie.
[...]

PS: Przypominam również zainteresowanym o trwającym konkursie, w którym można wygrać egzemplarz Rady Ognia. Zasady udziału są bardzo proste, warto więc zapoznać się z tematem pod tym postem: KLIK! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz