2017-10-13

Rozdział 4 / 7

[...]
Chłodny powiew wiatru wdarł się przez otwarte okno, poruszając jedwabną firaną. Ożywczy zapach nocy sięgnął potężnych rozmiarów łoża, na którym leżał akolita. Po tym, jak zakończyli seans we śnie księżniczki Pygraeli, Ymgrael nawet nie przebierał się. W swej uczniowskiej szacie Fantasmagoryka położył się na meblu, który przez większość życia służył mu za posłanie. Zaskoczyło go, z jaką łatwością po ponad roku nieobecności w pałacowych komnatach, odnalazł się w tym miejsc. Zupełnie jakby nigdy nie opuścił dworu.
Akolita wpatrywał się w ozdobny baldachim, myśląc nad tym, co ujrzeli niedawno w umyśle jego kuzynki. Przy okazji próby połączenia faktów w jedną, spójną całość, ponownie zastanawiał się, czemu nie powiedział Kahyssowi i Neranie o obcym, który wdarł się do jego umysłu parę dni wcześniej wewnątrz snu plugawca. Miał nieodparte wrażenie, że koszmary Pygraeli są z tym powiązane. Minęła niemal godzina, odkąd położył się w bezruchu, analizując to, co wiedział i czekając aż zmorzy go sen. Ten jednak nie przychodził, blokowany przez natłok myśli. A choć Ymgrael mógł przy pomocy magii udać się do krainy marzeń sennych, nie czynił tego. Chciał działać, sprawdzić prawdziwość własnych teorii.
W pewnym momencie wstał niespiesznie z łoża. Rzucił przeciągłe spojrzenie za świetlistą panoramę Erji-Nubba rozpościerającą się za oknem i z szybciej bijącym sercem skierował się do drzwi. Drogę do komnaty Pygraeli przebył nawet nie wiedząc kiedy, pogrążony w swych myślach.
Zapukał, a nie słysząc odzewu z drugiej strony drzwi, uchylił je nieco, zaglądając do środka.
– Pyga, nie obudziłem? - zapytał odruchowo.
– Żartujesz, prawda? - Księżniczka zaśmiała się słabym głosem. - Taktem to kuzynie nie grzeszysz!
– Wybacz – zmieszał się Ymgrael. - Mogę wejść?
– Wchodź, miło dla odmiany mieć gościa o tej porze. Zwykle noce spędzam sama, czasem tylko towarzystwa dotrzyma mi Kan.
Ymgrael zamknął za sobą drzwi, idąc przestronną komnatą w kierunku półleżącej Pygraeli. Był pod wrażeniem, że jej brat poświęcał jej tyle uwagi. Jako dziecko, Kangrael był dosyć wyniosły, jak większość członków panującego rodu. Ymgraela cieszyło, że kuzyn bardziej upodobnił się do swej siostry, znanej z dobroci serca i rzadkiej u Jaaranohów otwartości. Ich ojciec, książę Gisgrael, na pewno nie był tym faktem pocieszony, ale Ymgrael wątpił czy wuj w ogóle wie o zmianie jaka zaszła w nastolatku. Brat Księżnej zdawał się zbytnio pochłonięty intrygami na dworze, by przywiązywać - większą niż niezbędna - uwagę swoim dzieciom.
– Jak ci tam, w wielkim świecie? - zapytała Pygraela, gdy jej kuzyn usiadł na ręcznie dekorowanym krześle.
– Pomału do przodu. - Ymgrael uśmiechnął się. - Jeszcze sporo nauki przede mną zanim zostanę formalnie Fantasmagorykiem. Ale są już pierwsze prywatne sukcesy, więc nie jestem jakimś tam żółtodziobem.
– Coś tam słyszałam – Pygraela zatopiła się plecami w puch poduszek. - Twojej matce na bieżąco składają relacje z postępów „najzdolniejszego z akolitów”, jak cię ostatnio prezentują. Przyznam, że i mnie zaimponowały osiągnięcia Ymgiego. Dalej nazywają cię „dziedzicem”?
– Niestety. - Ymgrael skrzywił się na dźwięk przezwiska, jakim ochrzcili go akolici. - Niektórzy zawsze widzą w człowieku kogoś, kto obecną pozycję zawdzięcza pochodzeniu, a nie swoim umiejętnością.
– Są zazdrośni. To tylko Ludzie.
– To aż Ludzie, Pyga – Ymgrael powiedział bardziej stanowczo niż zamierzał. - Zamiast skupiać się na głupotach, mogliby spożytkować dany im rozum na zrobienie czegoś ze swym życiem. Jeszcze nikt, kto żyje cudzym, nie zaszedł daleko.
– Są głupcami, to czyni ich Ludźmi. – Pygraela zaśmiała się, po czym spojrzała z rozbawieniem w oczy Ymgraela. - A ty, o mądry akolito, jesteś głupcem?
– Pytasz czy wciąż jestem człowiekiem, czy też już całkiem oddałem się Fantasmagorii? - Ymgrael odpowiedział mrużąc lekko oczy.
Księżniczka milczała, przypatrując mu się badawczo. To właśnie za takie rozważania Ymgrael lubił konwersacje z nią. Brakowało mu tego w ostatnich miesiącach.
– Nie wiem. - Westchnął. - Chcę jak najszybciej zgłębić arkana tej sztuki, posiąść wiedzę, o której wiedzą nieliczni. I w końcu zwrócić Verngraela światu. Ale czasami...
– Masz dosyć?
– To nie tak... - odpowiedział. - Czasami nie wiem czy podołam. Znasz mnie, prę do przodu nie oglądając się za siebie. Ale tego wszystkiego jest tak dużo. Fantasmagoria, jej miejsce w Wieloświecie, odłamy magii, różnice w snach różnych gatunków...
– Dasz radę – Pygraela chwyciła za dłoń kuzyna. - Pomyśl co cię czeka ze strony matki, jeżeli się poddasz!
– Nie strasz – akolita uśmiechnął się lekko.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Ymgrael przyglądał się zmęczonej twarzy księżniczki, wracając znów myślami do celu, w jakim tu przyszedł. Czuł niepokój na myśl o tym, co chciał zrobić, ale musiał spróbować. Sam przed sobą przy tym się tłumaczył, że nie robi nic złego, nie informując zawczasu Kahyssa i Nerany o swoich zamiarach i podejrzeniach. Chciał uwolnić Pygraelę od dręczących ją koszmarów. I aby to właśnie on był tym, który zwróci jej spokojny sen.
– Ustaliliście coś na temat mojej klątwy? - zapytała, jakby czytała mu w myślach.
– Nie jestem pewny, czy to rzeczywiście jest klątwa, Pyga...
Kuzynka spojrzała na niego pytająco, ale nie ponaglała. Widziała, że gorączkowo nad czymś myśli. Gdy Ymgrael ponownie spojrzał jej w oczy, miał zaciętą, pełną zdecydowania minę.
– Myślę, że wiem co jest powodem tych koszmarów. Czy mogę raz jeszcze wejść do twoich snów? Wiem, że mieliśmy rano wraz z Mistrzem i moją przyjaciółką powtórzyć sesję, ale myślę, że bez nich zrobię więcej, nie myśląc o ewentualnych konsekwencjach samowoli.
– To brzmi, jakby to było niebezpieczne...
– Każde wejście do cudzego snu jest niebezpieczne, Pyga. Nie musisz się zgadzać. W końcu jestem tylko akolitą. - Ymgrael wciąż patrzył na nią w ten sam, pewny siebie sposób, co trochę nie harmonizowało z tym, co mówił.
– Bardzo pysznym akolitą – uśmiechnęła się lekko. - Zgadzam się, Ymgi. - Dodała po chwili.
– Jesteś pewna?
– Tak. Uratuj mnie, jak tego chłopa z Bezdrzew – niemal wyszeptała.
Ymgrael wstał powoli, wciągając mocniej powietrze. Wiedział co chce zrobić. Wiedział, że czyni to dla bliskiej mu kuzynki. Ale wiedział również, jak wiele sam skorzysta, gdy już dopnie swego.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz