Delikatna mgła niosła ze sobą
przyjemną, kwiatową woń, ograniczając przy tym pole widzenia w
przestronnym pomieszczeniu. W skutek tego, przeciwległej ściany nie
było widać, podobnie jak wielu z oddalonych obiektów. A było co
oglądać, wszak ta sala stanowiła wizualizację wszystkich wspomnień
księżniczki Pygraeli Jaaranoh. Każde wydarzenie, które pamiętała, a
nawet te, które skrywała głęboko w podświadomości, tu były na
wyciągnięcie ręki. Brak doświadczenia dziewczyny w kreowaniu tego
typu miejsc wewnątrz świadomego snu skutkował tym, że pamięć
przybrała nieuporządkowaną formę. Zamiast jednolitego
przedstawienia momentów z życia Pygraeli, było tu całe mrowie
naściennych fresków, obrazów i książek – każda wedle własnych
form przekazu, ujawniała swój rąbek skrywanych tajemnic.
Nerana i Ymgrael ruszyli wzdłuż
jednej ściany, przyglądając się pobieżnie najświeższym
wspomnieniom. Liczyli, że szybko odnajdą te, których szukali, w
końcu księżniczka cierpiała z powodu klątwy od stosunkowo
niedawna.
– Słyszałeś kiedyś o takim
przypadku? - zagadnęła Nerana, kartkując jedną z cienkich
książeczek.
– Nie i to mnie martwi. Ta klątwa
zachowuje się, jakby adaptowała się do sytuacji. Zupełnie, jakby
potrafiła przybierać na sile lub uczyła się naszych sztuczek –
Ymgrael odpowiedział, patrząc na obraz, na którym Pygraela
uciekała przed znajomą im zjawą, tym razem w scenerii miejskiej.
– Hm?
– Sama zobacz. – Zatrzymał się,
patrząc w oczy przyjaciółki. - Mistrzowie usiłowali pomóc Pydze
na odległość. Początkowo odnosili sukcesy, po czym klątwa
uderzyła ze zdwojoną mocą. Teraz przy kontakcie fizycznym
ustabilizowaliśmy sen, a mimo to koszmar znów uderzył.
– I to w trakcie świadomego snu.
To w ogóle możliwe? - Nerana zmarszczyła brwi, przekrzywiając
głowę.
– Dobre pytanie – odpowiedział
jej Ymgrael, ruszając dalej wzdłuż ściany. - Moim zdaniem, mamy
tu do czynienia z bardzo skomplikowaną, może nawet kilkupoziomową
klątwą.
Chyba
że... nie, o tym jej nie mogę powiedzieć. Nie, póki są inne
możliwości, pomyślał Ymgrael, milknąc na chwilę.
– Ciekawe – Nerana mruknęła
pod nosem po kilku sekundach.
Ymgrael podszedł do dziewczyny,
stojącej przed wystawą czternastu obrazów. Dwa z nich – te
najbliżej wejścia, od którego przyszli – ukazywały Pygraelę
gonioną przez znaną im zjawą. Siedem kolejnych ukazywało stado
czarnych, gnijących ptaków, rozszarpujących księżniczkę w
różnych sceneriach. Ostatnie trzy ukazywały drastyczną,
wyimaginowaną chorobę, pożerającą tkankę wciąż żywej
Pygraeli, powoli uśmiercając ją w towarzystwie wyraźnego, silnego
bólu.
– Nie masz wrażenia, że to jest
nienormalne? - Nerana zapytała.
– Na pewno nie jest normalne, że
na moją kuzynkę rzucono klątwę – Ymgrael odgryzł się za
przytyk, który dziewczyna rzuciła w jego kierunku, zanim weszli do
sali pamięci.
– Menda. Jak już przestałeś
odbijać tę sarkastyczną piłeczkę, to może byś się wyraził.
Przypomnę ci, że mamy mało czasu. Kahyss może w każdej chwili
wymięknąć i wtedy całe zwiedzanie szlag trafi.
Ymgrael nie odpowiedział już
Neranie, przyglądając się z uwagą obrazom. Zdziwił się, że
pierwszy nie zauważył tego, co przed nim najwyraźniej spostrzegła
dziewczyna.
– Trzy różne sposoby
uśmiercania. W każdym różne scenerie... - mruczał pod nosem.
– No dajesz, detektywie...
– To faktycznie nie jest normalne.
- Ymgrael założył ręce przed sobą i przygryzł dolną wargę,
zastanawiając się nad konsekwencjami tego, co odkryli.
– Przebłysk ymgraelowego geniuszu
za, trzy, dwa...
– Nera, daj spokój – akolita
rzucił jej karcące spojrzenie. - Słyszałaś kiedyś, by klątwa
w trakcie swojego działania, zmieniała sposób wpływu na ofiarę?
Zupełnie jakby nudziły ją sposoby, jakimi odbiera życie sennej
emanacji Pygi...
– Mówiłam, że cię olśni. –
Nerana uśmiechnęła się zaczepnie. - Nie, pierwszy raz spotykam
się z czymś takim. - Dodała już poważnie.
– Musimy spróbować wywabić
Strażnika. Może uda się z niego coś wyciągnąć, choć przy tym
poziomie skomplikowania całej klątwy, wątpię by to było
możliwe. Wiesz co, Nera, zastanawiam się nad jeszcze jedną
rzeczą.
– Jaką?
– Nad śmiercią – Ymgrael
powiedział, przyglądając się obrazowi, na którym Pygraelę
rozszarpują ptaki. - To nie jest jedyny sposób straszenia w
koszmarach. A tu wszędzie widać dążenie klątwy do odbierania
życia, do tego przy użyciu sposobów jednoznacznie się z nią
kojarzących. Zjawa o fizjonomii śmierci, rozkładające się
ptactwo, choroba powodująca gnicie tkanek...
– Myślisz o... - Nerana lekko
pobladła.
– O Letiferii, tak. Przecież
Kahyss mógł nas zabrać do Doliny Śmierci nie tylko w celach
edukacyjnych i po to, co stamtąd zabrał. A jeżeli w ten sposób
chciał nam dać do zrozumienia, że ta klątwa ma związek z
nekromancją? - Ymgrael zasugerował.
– Weź mnie nawet tak nie strasz –
akolitka wzdrygnęła się.
– Teoretycznie to możliwe. –
Ymgrael spojrzał na obrazy z zadumą. - Letiferia jest przecież pochodną
Fantasmagorii, więc też operuje w snach. Ktoś wystarczająco
potężny mógłby...
Pokój pamięci Pygraeli zatrząsł
się. Część obrazów i ksiąg spadło na posadzkę, ściany
zaczęły pękać. Najwyraźniej klątwa pokonywała Kahyssa, lub
przynajmniej poważnie dotknęła świadomości księżniczki. Nerana
i Ymgrael wiedzieli, że nie są tu już bezpieczni. Oboje czym
prędzej rzucili się do zdobionych wrót, którymi dostali się do
tej sali. Akolitka dosięgnęła klamki pierwsza. Pociągając do
siebie drzwi, wpuściła do środka silny powiew wiatru, niosącego
ze sobą czarne, zwiewne drobiny czerni.
Oboje przebiegli przez przejście
na sekundę lub dwie przed tym, jak całe pomieszczenie zapadło się
w sobie, znikając w bladym rozbłysku. Widok jaki zastali, zmroził
Ymgraela. Tuż przy nich stał pochylony Mistrz Kahyss,
rozpościerając ręce po skosie ku górze, na boki. Dookoła
roztaczała się czerwona bariera magii, którą Fantasmagoryk podtrzymywał
z wyraźnym trudem. Uwadze Ymgraela nie uszły krople potu spływające
po skroniach mentora i jego zacięta mina.
Poza barierą, polana i las ją
otaczający płonęły, trawione przez piekielne ognie wydobywające
się z pęknięć ziemi, uwalniających na powierzchnię płynną
lawę. Czarne drobiny, które wpadły chwilę wcześniej przez
otwarte drzwi, okazały się spalonymi fragmentami drzew, głównie
liści, uniesionymi do góry przez ogrzane powietrze. Wszędzie wokół
bariery zgromadzone były mroczne, pozbawione rysów twarzy upiory o zapadniętych twarzach, identyczne ze zjawą, która wcześniej
okrutnie mordowała poprzednie emanacje Pygraeli. Sama księżniczka
zaś siedziała nieopodal na ziemi, trzymając oburącz głowę i
krzycząc spazmatycznie.
– Macie? - Kahyss spojrzał w ich
stronę. Mówienie przychodziło mu z trudem.
– Wynośmy się stąd! - krzyknął
Ymgrael.
Mistrz Kolektywu jedynie skinął
głową, opuszczając barierę i wpuszczając trupi odór, a tym
samym tuziny zjaw w ich stronę. Zaraz po tym Ymgrael, Nerana i
Kahyss zniknęli, pozostawiając senne wyobrażenie księżniczki
Pygraeli na pastwę pomiotu klątwy.
Odzyskali świadomość niemal od
razu po opuszczeniu snu księżniczki, zdążając na moment, w
którym ta zbudziła się z krzykiem i zlana potem. Ona i Kahyss
dyszeli ciężko, łapiąc z trudem oddech – Pygraela z minionego
strachu, on z wysiłku.
– No, to było coś – Kahyss
uśmiechnął się po chwili. - Macie? - powtórzył pytanie.
– Nie macie – odpowiedziała mu
Nerana, podchodząc do Pygraeli i sprawdzając w jakim jest stanie.
– Ale mamy trochę ciekawych
informacji. Musimy, Mistrzu przedyskutować kilka spraw. Pyga, jak
się czujesz? - Ymgrael odwrócił się do kuzynki.
Księżniczka nie odpowiedziała,
patrząc wciąż w jeden punkt, przed siebie.
[...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz