[...]
Marmurowa posadzka pałacu lśniła
w blasku dyskretnego światła, zachwycając pięknem wzorów. Podobnie
jak inne elementy sali tronowej w Pałacu Letnim Księstwa Erji,
który „letnim” pozostał jedynie z nazwy, od kilku
dziesięcioleci będąc jedynym tego typu obiektem, zapewniającym
dach nad książęcą głową. Erji było znane z przepychu i
onieśmielającej wręcz estetyki, jednak najpewniej nic w całym
Księstwie nie mogło równać się z tym przestronnym
pomieszczeniem. Wysokie na dziesięć metrów, strzeliste okna z
delikatnymi witrażami o kwiecistej ornamentyce wpuszczały do środka
promienie słońca, oświetlając rzeźby, zdobione kolumny, drogie
tkaniny, a przede wszystkim wykonany ze szczerego złota tron.
Trzymetrowy w wysokości i szeroki na niemal dwa, zdobiony był
zgodnie ze wzornictwem Erji – przeważnie w grawerowane i
wzbogacone o niezliczone kamienie szlachetne wizerunki różnych
roślin ozdobnych. Sala tronowa była przy tym – jak niemal
wszystkie ważne obiekty w dzisiejszych czasach, które wyszły spod
ręki ludzi, nie ważne czy obywateli Księstwa, czy Królestwa –
nowoczesnym miejscem. Klasyczne zdobienia łączyły się z
technologicznymi rozwiązaniami, czasem służącymi względom
praktycznym, a czasem jedynie estetycznym. Połączenie hologramów z
marmurowymi popiersiami, czy fresków z futurystycznym oświetleniem
robiło wrażenie na każdym, kto miał kiedykolwiek możliwość
obcowania z taką formą sztuki, czy architektury.
Ymgrael był z pochodzenia
Erjinem, znał więc doskonale kulturę Księstwa, jednak i na nim,
po tak długim czasie przebywania w stolicy Królestwa, rozmach jego
rodaków robił wrażenie. Nie żeby Leagnii było miejscem brzydkim.
Wręcz przeciwnie, swoją monumentalnością, rozmiarami i również
dbałością o harmonię otoczenia przewyższało Erji-Nubba.
Reprezentowało jednak inną kulturę i inną wrażliwość
estetyczną. Choć Ymgrael obecnie czuł się bardziej obywatelem
Królestwa, ta część jego duszy pozostała Erjinem.
Ubrani w galowe stroje pełne
różnych sznureczków, guziczków, haftów i innych niesłużących
niczemu detalów oraz obowiązkowe nakrycia głowy o nazwie tudu, Nerana, Ymgrael i Hamal Kahyss zbliżali się do
tronu. Mistrz Kolektywu idący na przedzie narzucał tempo, choć rola
ta teoretycznie powinna przypaść Ymgraelowi. On najlepiej z całej
trójki znał zwyczaje panujące na dworze, nie znaczyło to jednak, że specjalnie ich przestrzegał. Jako jedyny też, zamiast
klęknąć, zaledwie schylił głowę przed Księżną Mevgraelą
Jaaranoh, swoją matką. Będąc następcą tronu miał takie prawo.
– Niechaj urodzaj i dostatek będą
udziałem waszych rodów – tradycyjnym powitaniem Erjinów
przywitała ich Księżna.
Kobieta zasiadająca na tronie
przybrała władczą pozę. Ubrana w tradycyjną, złoto-srebrną
szatę książęcą, z diademem na ciemnobrązowych włosach,
prezentowała się niezwykle majestatycznie.
– I twego, po wsze czasy –
odpowiedział Kahyss stosownym odzewem.
Ymgrael uśmiechnął się pod
nosem. Technicznie rzecz biorąc Kahyss właśnie życzył powodzenia
właśnie jemu – i zgodnie z tradycją, chodziło tu zarówno o
bogactwo materialne, jak i duchowe.
– To przyjemność przyjmować tak
znamienitych gości – Księżna kontynuowała wymianę kurtuazji.
Choć Ymgrael dobrze wiedział,
że o ile obecność Kahyssa jest tu mile widziana, o tyle Nerana
mogła spodziewać się nieprzyjemności w mniej oficjalnych
rozmowach. Wywodziła się z gminu, a akurat do pochodzenia na dworze
Erji przywiązywano dużą wagę. Nie wiedział tylko czego powinien
spodziewać się odnośnie własnej osoby. Ostatnim razem gdy tu był
– krótko przed wyjazdem do Królestwa i przyjęciem do grona
akolitów Kolektywu Fanstasmagoryków – rozstał się z rodziną w
dosyć burzliwej atmosferze. Nikt z arystokratów nie ośmieliłby
się prawić mu choćby zawoalowanych inwektyw, nie mógł tego
jednak powiedzieć o matce, czy rodzinie wuja.
– Zaszczytem dla nas jest stawać
przed twym majestatem, Księżno. Przybyliśmy tu, miłościwie
panująca, na prośbę księcia Gisgraela – powiedział Kahyss,
już nas stojąco.
– Jestem wtajemniczona w dialog
między mym bratem, a Kolektywem, Mistrzu Kahyssie – Księżna
ściągnęła brwi. - Nie jestem jednak Fanstasmagorykiem i nurtuje
mnie pewne pytanie, na które moi doradcy nie potrafili udzielić
odpowiedzi.
– Może to znak, by wymienić
doradców? - Nerana zasugerowała butnie. Nie lubiła wyższych
sfer. Najwyraźniej nie zamierzała zmieniać podejścia dla matki
Ymgraela. Jemu natomiast zostawało liczyć na to, że przyjaciółka
nie przesadzi z cierpkością swojego języka.
– Być może. Jesteś tą akolitką
z ludu, zdaje się? - Księżna uniosła głowę.
– Nerana Barbieri. Bez tytułów i
innych cuda-wianek – dziewczyna przedstawiła się, z premedytacją
koślawo oddając pokłon.
Księżna omiotła ją wzrokiem,
nie zdradzając żadnych emocji. Następnie wzrok przeniosła na
Ymgraela. Jej świdrujący wzrok zatrzymał się dłużej na oczach
syna, który wytrzymał to spojrzenie, czując na przemian lęk o
przyjaciółkę i dumę za jej odwagę.
– Jakież to pytanie, o
najjaśniejsza? - zapytał Kahyss, starając się przywrócić
rozmowę na właściwy tor. Księżna Mevgraela spojrzała tym razem
dłużej na niego, nim odezwała się ponownie.
– Z tego co mi wiadomo,
Fantasmagorycy z powodzeniem mogą uprawiać swoją pracę na
odległość. Czemu więc zawdzięczamy waszą obecność?
– To dobre pytanie, matko – w
końcu odezwał się Ymgrael, uprzedzając wyjaśnienia Kahyssa. -
Możemy, a nawet musimy korzystać z Magii Snu na odległość, bo
jest nas zwyczajnie zbyt mało, by fizycznie przebywać przy każdej
osobie, której pomagamy. Bliskość pomaga jednak umocnić
połączenie ze snem, dodaje sił naszej magicznej emanacji.
Dotknięcie osoby pogrążonej we śnie zwyczajnie wzmacnia nasz
wpływ na nią. Skoro tego nie wiesz, to faktycznie znak, że
powinnaś wymienić doradców. To wiedza z pierwszych kilku dni
edukacji w Kolektywie.
– Książę Ymgraelu, znać żeś
z rodu monarchów! – zza tronu wyszedł mężczyzna mający około
pięćdziesięciu lat. Mimo że wiek na to nie wskazywał, jego
włosy były całkowicie siwe, dobrze komponując się z bielą
odświętnej szaty, jaką nosił. Człowiek ten uśmiechał się
nieznacznie – Wieści o szybkości z jaką chłoniesz wiedzę i
jej umiejętnym wykorzystywaniu dotarły już do Erji. Cieszy moje
serce, że ktoś tak zdolny, a przy tym należący do rodu, wspomoże
nas w potrzebie!
– Książę Gisgraelu. – Ymgrael
skinął mu głową, po czym przedstawił Kahyssa i Neranę. Nie
odpowiedział jednak na komplement wuja.
– Mistrzu Kahyssie, sądząc po
ekscytacji mego brata na wieść o waszym przybyciu oraz jego
obecnej mimice wnoszę, że chciałby on jak najszybciej rozpocząć
całą procedurę – powiedziała Księżna z typową dla siebie,
kamienną miną. - Wasz pobyt w Erji potrwa więcej niż dzień, na
dziś więc zakończymy tę jakże krótką audiencję. Gdy praca zostanie wykonana,
powiadomcie o tym książęcego kamerdynera, a ustali on szczegóły
naszego następnego spotkania. Oby Erji zapewniło wam swe
błogosławieństwo.
Kończąc oficjalnym pożegnaniem
Erjinów, Księżna dała jasny sygnał, że oczekuje oddalenia się
Kahyssa i towarzyszących mu akolitów. Ymgrael aż za dobrze znał
swoją matkę. Prywatnie zwykle nie była tak oziębła, ale gdy
miała powód do złości, zdawała się mieć zamarzniętą kamienną
bryłę w miejscu serca. Oficjalnie nie okazywała gniewu – jako
głowa narodu reprezentowała sobą pewne standardy. Jej syn jednak
doskonale wiedział, że coś wyjątkowo rozzłościło Księżną. A
sądząc po tym, że uśmiech nie zagościł na jej twarz od początku
audiencji, musiało to być coś, co nastąpiło przed nią. Bardzo
możliwe, że jego powrót. Ymgrael pewność mógł mieć tylko co do tego, że
jakikolwiek byłby powód złego nastroju Księżnej, pozna go przed
wyjazdem. Matka nie przepuściłaby okazji do ponownego wytknięcia mu, że zamiast zostać na dworze, opuścił ojczyznę. Akolita westchnął na myśl o nieuniknionej dyskusji. Teraz jednak musiał się skupić na czekającym go
zadaniu.
[...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz