[...]
Niespodziewane uderzenie
poderwało prawe koła powozu w górę, przechylając niebezpiecznie
pojazd na drugą stronę. Fakt, że całość nie runęła na ziemię
ocierał się o cud. Gdy uniesiony bok uderzył ponownie o ziemię,
amortyzacja nie zdołała w całości pochłonąć siły zderzenia z podłożem, przenosząc ją mocnym wstrząsem na pasażerów.
Nerana zaklęła pod nosem,
instynktownie rzucając zaklęcie, które ukształtowało się w
lekko połyskującą, błękitną taflę światła, otulającą jej
ciało. Po pierwszym roku nauk, każdy akolita Kolektywu odruchowo
tworzył taką barierę ochronną w razie zagrożenia. Ymgrael -
otoczony identyczną, ale fioletową powłoką – spoglądał na
Hamala Kahyssa, który jako jedyny utworzył barierę nie
wokół siebie, lecz zamykając w niej cały powóz. Mistrz Kolektywu miał
nietęgą minę, co nie dziwiło akolity. Właśnie coś bezpośrednio
im zagroziło dokładnie w tym momencie, gdy Kahyss zapewniał, że
są przy nim bezpieczni.
Najwyraźniej nie byli.
– To był ten upiorny vabar?! -
Nerana przerwała ciszę drżącym głosem. Ze strachu, czy gniewu,
tego Ymgrael nie był pewien.
– Nie, to był pokaźnych
rozmiarów głaz, ciśnięty w naszą stronę przez inną z istot zamieszkujących ten teren – Kahyss odpowiedział spokojnie, choć
minę miał poważną.
– Ma`ghul? - Ymgrael zapytał,
czym spowodował pojawienie się wyraźnego zaskoczenia na twarzy
Mistrza.
– Niestety tak – po chwili ciszy
Kahyss odpowiedział. - No, ale zapewne zastanawiacie się, co
dokładnie tu robimy. Obiecałem wyjaśnić wszystko na miejscu i
choć mamy jeszcze kawałek drogi do przejechania, dobrze będzie
już teraz zacząć temat.
– Nie chce mi się wierzyć, by
Najwyższy Fantasmagoryk nas tu przysłał... - Nerana zmrużyła
oczy. - To zbyt niebezpieczne!
– Wysyła tu wszystkich dobrze
rokujących akolitów, nie jesteście pierwsi. I na pewno nie
ostatni. – Kahyss szybko odparł jej uwagę.
Ymgrael spojrzał na chwilę
przez okno. Las rzedł co prawda, lecz wciąż ściana drzew
przesłaniała widok na cokolwiek innego. Nie to jednak interesowało
akolitę. Bariera w kolorze krwistej czerwieni otaczająca powóz
oraz wierzchowce, rozbłyskiwała co chwilę nieco jaśniej, gdy
kolejne głazy ciskane przez skrytego pośród drzew ma`ghula,
rozbijały się o nią, kruszejąc przy tym i zamieniając w
nieszkodliwe kamyczki. Dotknięta spaczeniem Letiferii istota
najwyraźniej nie dawała za wygraną, pragnąc śmierci podróżujących.
– To znaczy, że Jamlen... -
Ymgrael zaczął, obserwując głaz roztrzaskujący się o barierę.
– Przybędzie tu innym razem. Tak
jak wy, on także zainteresował Najwyższego Fantasmagoryka.
Niestety Mistrz Bader uparł się, by tym razem pozostał na
Uniwersytecie. – Kahyss uśmiechnął się, uspokajając obawy
Ymgraela i Nerany o pozycję ich przyjaciela w Kolektywie.
Spośród wszystkich Mistrzów,
to właśnie Kahyssa chyba najbardziej rozbawił żart, który Jamlen
zrobił Baderowi. Choć Ymgrael podejrzewał, że większość po
prostu udawała powagę, nie chcąc naśmiewać się z cieszącego
się powszechnym szacunkiem mężczyzny.
– Powiem wam, co tu się
wydarzyło. Nie przerywajcie, na pytania będzie czas później –
po chwili ciszy Kahyss odezwał się ponownie. - Dawno, bardzo dawno
temu okolica ta była prowincjonalną wsią, położoną na skraju
Królestwa. Lasy i dzikie zwierzęta były tu częstszym widokiem
niż ludzie, lub inne istoty rozumne. Niecałe pięć tysięcy lat
temu doszło tu do wypadku, który skaził Letiferią wszystko w
promieniu wielu kilometrów od epicentrum.
– Przecież Nekromancja jest
zakazana – ze zdziwieniem skomentował Ymgrael, za nic mając prośbę o nieprzerywanie.
– To prawda. Między innymi przez
takie zdarzenia, jakie miały miejsce tutaj, w Dolinie Śmierci.
Swoją drogą nietrafiona nazwa, Letiferia w końcu nie odbiera
życia, lecz zawiesza w stanie pomiędzy nim a śmiercią.
– Czyli zakazano tych praktyk po
tym, jak zdarzyło się tu właściwie co? - zapytała Nerana.
– Pewnie pamiętacie z lekcji
historii u Badera, ale przypomnę dla kontekstu o jakim okresie mowa. – Kahyss usiadł wygodniej, wyglądając za okno.
Najwyraźniej zupełnie nie rozpraszało go utrzymywanie bariery, o
którą co chwilę z wściekłością uderzały wyrwane z ziemi
głazy. - Były to czasy bardzo dynamicznego rozwoju Ludzkości,
ukierunkowanego szczególnie na Magię Snu i wszelkie znane wówczas
jej odmiany. Od kilkuset lat tworzono i powiększano Dystrykty,
prowadzono szeroko zakrojone badania nad snami jednostek i
społeczności. Snami Ludzi, Deburów, Kvurów, Hartyri i wszystkich
innych rozumnych gatunków, zamieszkujących Nubedun, a także
pozostałe Kręgi. Stawiano pierwsze kroki w Onejromancji czy
Hipnagogii. Oraz eksperymentowano z Letiferią.
– Czegoś tu nie rozumiem... -
zachmurzyła się Nerana, również nie stosując się do prośby Kahyssa o
nieprzerywanie. - Jeżeli wiedzieli, że ta Letiferia, czy tam
Nekromancja, polega na manipulowaniu życiem i śmiercią, to
dlaczego nad tym pracowali? Przecież to od razu śmierdzi złem!
– Dla wiedzy, nauki, Nerano –
Kahyss odpowiedział. - Eksperymenty prowadzono tylko na roślinach
i zwierzętach, starając się dochowywać wszelkich możliwych humanitarnych
norm. Tak przynajmniej podają archiwa. Przecież broń też jest
czymś z natury złym. Wynajdując nowe narzędzia mordu wiadomo, do
czego mogą posłużyć. I nawet jeżeli ich nie używamy, to
poszerzamy naszą wiedzę, przy tym czasami odkrywając coś
pożytecznego społecznie.
– Chciano dobrze, a wyszło jak
zawsze – Ymgrael skomentował. - Logiczne jest, że po latach
prowadzenia badań nad zwierzętami, w końcu ktoś się wyłamie i
zacznie testy na istotach rozumnych. Jakkolwiek nie byłyby okrutne
i przynoszące cierpienia, zawsze znajdzie się odpowiedni
psychopata na odpowiednim stanowisku by rozpocząć taki proceder.
– Masz tylko częściową rację,
Ymgraelu. – Kahyss zmarszczył nieco brwi. - Fakt, to tu pierwszy
raz użyto Letiferii na Ludziach. I choć następujące po nich
wydarzenia często miały silne znamiona tego, o czym powiedziałeś,
w tym przypadku było inaczej.
– Każda zabawa życiem, nie ważne
czy ludzkim czy zwierząt, jest zła! – fuknęła Nerana.
– Jak najbardziej! - Kahyss
energicznie się z nią zgodził, nie chcąc najwyraźniej, by
myślała, że sądzi inaczej. - Musicie jednak zrozumieć, co
kierowało magiem, który postanowił złamać zakaz. To ważne ze
względu na rzeczy, które mamy tu zrobić.
Powóz opuścił gęsty las,
zjeżdżając w dół doliny. Dopiero teraz widać było prawdziwy
koszmar toczący tę ziemię. Otoczona lasami dolina miała
niezdrową, szarą barwę. Spaczenie Letiferii widoczne było po
horyzont, dotykając niezliczonych roślin i zwierząt. Splugawione
istoty przemykały po porośniętych szarą trawą stokach doliny,
czasem zwracając chwilową uwagę na powóz, innym razem uciekając.
Na szczęście zgodnie z tym co powiedział wcześniej Kahyss, zachowanie
zwierząt nie zmieniało się zbytnio po przejściu w stan
nie-śmierci. Gdyby nie ich długowieczność i upiorny wygląd,
takie nieumarłe byty mogłyby być nawet uważane za książkowych
przedstawicieli gatunku, którym były przed przejściem przemiany.
Nie dotyczyło to jednak istot takich, jak choćby wszelakie odmiany
ghuli, z których jeden – ma`ghul – z zapałem maniaka wyrywał
magią z ziemi głazy i ciskał nimi w powóz.
– W czasach o których mówimy,
Kolektyw znacznie bardziej współpracował z magami z Dystryktów.
To właśnie jeden z nich, niejaki Barnaba Nemero, przybył w
miejsce nazwane później Doliną Śmierci, chcąc samowolnie
przeprowadzić rytuał Letiferii na Ludziach. Był jednym z głównych
magów, zajmujących się Letiferią, więc miał dostęp do całej
zgromadzonej wówczas wiedzy na temat tego odłamu Fantasmagorii.
Wiedział, że wszystko co żyje, po śmierci przeistacza się w to,
co obecnie nazywamy Magią Snu, zespalającą Wieloświat. A
ponieważ wcześniejsze eksperymenty na umarłych roślinach i
zwierzętach przynosiły pożądane efekty, przywracając życie
egzemplarzom testowym, postanowił tego samego spróbować z Ludźmi.
– To chore... - Nerana pokręciła
głową z niesmakiem.
– Kierowały nim silne emocje.
Nemero miał wypadek, kiedy podróżował ze swoją rodziną. Jego
partnerka i on wyszli z zajścia w zasadzie bez szwanku. Niestety,
ich dzieci – chłopiec i dziewczynka, bliźnięta dwujajowe –
nie miały tyle szczęścia. Nemerowie nie pogodzili się ze stratą
i Barnaba szybko zaczął przygotowywać plan przywrócenia dzieci
do życia. Na drodze stanęła mu jednak zasada dotycząca
Letiferii, która mówi, że jednym z warunków przywrócenia do
życia istoty zmarłej, konieczne jest poświęcenie życia innej
istoty, tego samego gatunku. Co oczywiście dodatkowo stanowiło
moralną i prawną przeszkodę.
– Dopuścił się morderstwa, żeby
ratować swoje dzieci? - Nerana uniosła brwi.
Ymgrael
zauważył w niej to samo co w sobie – zmianę nastawienia w
stosunku do czynu Nemero, gdy dowiedzieli się, czym ten mężczyzna
się kierował. Akolita, choć nie mający dzieci, nie wiedział jak
sam by się zachował w takiej sytuacji. Może
w pewnych okolicznościach to co złe, jest dobrem,
pytał sam siebie. Ale
morderstwo by ratować rodzinę...
– Z tego problemu Nemero wybrnął
poniekąd obronną ręką. Swoje siły życiowe zaoferowali mu
dziadkowie zmarłych dzieci, a jego teściowie. Byli u kresu swych
dni, oboje schorowani. Według zapisów archiwalnych przed rytuałem
sporządzili wraz z Barnabą umowę, na podstawie której miał on
być później chroniony przed oskarżeniami o morderstwo.
– Jakby nie patrzeć, to było
całkiem szlachetne ze strony dziadków – rzekł Ymgrael.
– Szlachetne i najpewniej by
przeszło w świetle prawa, gdyby wszystko się udało – Kahyss
odpowiedział z wyraźnym, nietypowym dla niego smutkiem. - Barnaba
Nemero przywiózł tu teściów, wykradzione z cmentarza ciała
dzieci i przystąpił do rytuału Nekromancji. Widzicie tamto
wzgórze? To tam jedziemy. Tam też doszło do wydarzeń, które
zmieniły okolicę najpewniej na zawsze.
Ymgrael wyjrzał za okno.
Pośrodku doliny znajdowało się niewielkie wzniesienie, a na nim
kamienna konstrukcja przypominająca niewysoką wieżę.
[...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz