2017-08-04

Rozdział 3 / 4

[...]
Niespodziewane uderzenie poderwało prawe koła powozu w górę, przechylając niebezpiecznie pojazd na drugą stronę. Fakt, że całość nie runęła na ziemię ocierał się o cud. Gdy uniesiony bok uderzył ponownie o ziemię, amortyzacja nie zdołała w całości pochłonąć siły zderzenia z podłożem, przenosząc ją mocnym wstrząsem na pasażerów.
Nerana zaklęła pod nosem, instynktownie rzucając zaklęcie, które ukształtowało się w lekko połyskującą, błękitną taflę światła, otulającą jej ciało. Po pierwszym roku nauk, każdy akolita Kolektywu odruchowo tworzył taką barierę ochronną w razie zagrożenia. Ymgrael - otoczony identyczną, ale fioletową powłoką – spoglądał na Hamala Kahyssa, który jako jedyny utworzył barierę nie wokół siebie, lecz zamykając w niej cały powóz. Mistrz Kolektywu miał nietęgą minę, co nie dziwiło akolity. Właśnie coś bezpośrednio im zagroziło dokładnie w tym momencie, gdy Kahyss zapewniał, że są przy nim bezpieczni.
Najwyraźniej nie byli.
– To był ten upiorny vabar?! - Nerana przerwała ciszę drżącym głosem. Ze strachu, czy gniewu, tego Ymgrael nie był pewien.
– Nie, to był pokaźnych rozmiarów głaz, ciśnięty w naszą stronę przez inną z istot zamieszkujących ten teren – Kahyss odpowiedział spokojnie, choć minę miał poważną.
– Ma`ghul? - Ymgrael zapytał, czym spowodował pojawienie się wyraźnego zaskoczenia na twarzy Mistrza.
– Niestety tak – po chwili ciszy Kahyss odpowiedział. - No, ale zapewne zastanawiacie się, co dokładnie tu robimy. Obiecałem wyjaśnić wszystko na miejscu i choć mamy jeszcze kawałek drogi do przejechania, dobrze będzie już teraz zacząć temat.
– Nie chce mi się wierzyć, by Najwyższy Fantasmagoryk nas tu przysłał... - Nerana zmrużyła oczy. - To zbyt niebezpieczne!
– Wysyła tu wszystkich dobrze rokujących akolitów, nie jesteście pierwsi. I na pewno nie ostatni. – Kahyss szybko odparł jej uwagę.
Ymgrael spojrzał na chwilę przez okno. Las rzedł co prawda, lecz wciąż ściana drzew przesłaniała widok na cokolwiek innego. Nie to jednak interesowało akolitę. Bariera w kolorze krwistej czerwieni otaczająca powóz oraz wierzchowce, rozbłyskiwała co chwilę nieco jaśniej, gdy kolejne głazy ciskane przez skrytego pośród drzew ma`ghula, rozbijały się o nią, kruszejąc przy tym i zamieniając w nieszkodliwe kamyczki. Dotknięta spaczeniem Letiferii istota najwyraźniej nie dawała za wygraną, pragnąc śmierci podróżujących.
– To znaczy, że Jamlen... - Ymgrael zaczął, obserwując głaz roztrzaskujący się o barierę.
– Przybędzie tu innym razem. Tak jak wy, on także zainteresował Najwyższego Fantasmagoryka. Niestety Mistrz Bader uparł się, by tym razem pozostał na Uniwersytecie. – Kahyss uśmiechnął się, uspokajając obawy Ymgraela i Nerany o pozycję ich przyjaciela w Kolektywie.
Spośród wszystkich Mistrzów, to właśnie Kahyssa chyba najbardziej rozbawił żart, który Jamlen zrobił Baderowi. Choć Ymgrael podejrzewał, że większość po prostu udawała powagę, nie chcąc naśmiewać się z cieszącego się powszechnym szacunkiem mężczyzny.
– Powiem wam, co tu się wydarzyło. Nie przerywajcie, na pytania będzie czas później – po chwili ciszy Kahyss odezwał się ponownie. - Dawno, bardzo dawno temu okolica ta była prowincjonalną wsią, położoną na skraju Królestwa. Lasy i dzikie zwierzęta były tu częstszym widokiem niż ludzie, lub inne istoty rozumne. Niecałe pięć tysięcy lat temu doszło tu do wypadku, który skaził Letiferią wszystko w promieniu wielu kilometrów od epicentrum.
– Przecież Nekromancja jest zakazana – ze zdziwieniem skomentował Ymgrael, za nic mając prośbę o nieprzerywanie.
– To prawda. Między innymi przez takie zdarzenia, jakie miały miejsce tutaj, w Dolinie Śmierci. Swoją drogą nietrafiona nazwa, Letiferia w końcu nie odbiera życia, lecz zawiesza w stanie pomiędzy nim a śmiercią.
– Czyli zakazano tych praktyk po tym, jak zdarzyło się tu właściwie co? - zapytała Nerana.
– Pewnie pamiętacie z lekcji historii u Badera, ale przypomnę dla kontekstu o jakim okresie mowa. – Kahyss usiadł wygodniej, wyglądając za okno. Najwyraźniej zupełnie nie rozpraszało go utrzymywanie bariery, o którą co chwilę z wściekłością uderzały wyrwane z ziemi głazy. - Były to czasy bardzo dynamicznego rozwoju Ludzkości, ukierunkowanego szczególnie na Magię Snu i wszelkie znane wówczas jej odmiany. Od kilkuset lat tworzono i powiększano Dystrykty, prowadzono szeroko zakrojone badania nad snami jednostek i społeczności. Snami Ludzi, Deburów, Kvurów, Hartyri i wszystkich innych rozumnych gatunków, zamieszkujących Nubedun, a także pozostałe Kręgi. Stawiano pierwsze kroki w Onejromancji czy Hipnagogii. Oraz eksperymentowano z Letiferią.
– Czegoś tu nie rozumiem... - zachmurzyła się Nerana, również nie stosując się do prośby Kahyssa o nieprzerywanie. - Jeżeli wiedzieli, że ta Letiferia, czy tam Nekromancja, polega na manipulowaniu życiem i śmiercią, to dlaczego nad tym pracowali? Przecież to od razu śmierdzi złem!
– Dla wiedzy, nauki, Nerano – Kahyss odpowiedział. - Eksperymenty prowadzono tylko na roślinach i zwierzętach, starając się dochowywać wszelkich możliwych humanitarnych norm. Tak przynajmniej podają archiwa. Przecież broń też jest czymś z natury złym. Wynajdując nowe narzędzia mordu wiadomo, do czego mogą posłużyć. I nawet jeżeli ich nie używamy, to poszerzamy naszą wiedzę, przy tym czasami odkrywając coś pożytecznego społecznie.
– Chciano dobrze, a wyszło jak zawsze – Ymgrael skomentował. - Logiczne jest, że po latach prowadzenia badań nad zwierzętami, w końcu ktoś się wyłamie i zacznie testy na istotach rozumnych. Jakkolwiek nie byłyby okrutne i przynoszące cierpienia, zawsze znajdzie się odpowiedni psychopata na odpowiednim stanowisku by rozpocząć taki proceder.
– Masz tylko częściową rację, Ymgraelu. – Kahyss zmarszczył nieco brwi. - Fakt, to tu pierwszy raz użyto Letiferii na Ludziach. I choć następujące po nich wydarzenia często miały silne znamiona tego, o czym powiedziałeś, w tym przypadku było inaczej.
– Każda zabawa życiem, nie ważne czy ludzkim czy zwierząt, jest zła! – fuknęła Nerana.
– Jak najbardziej! - Kahyss energicznie się z nią zgodził, nie chcąc najwyraźniej, by myślała, że sądzi inaczej. - Musicie jednak zrozumieć, co kierowało magiem, który postanowił złamać zakaz. To ważne ze względu na rzeczy, które mamy tu zrobić.
Powóz opuścił gęsty las, zjeżdżając w dół doliny. Dopiero teraz widać było prawdziwy koszmar toczący tę ziemię. Otoczona lasami dolina miała niezdrową, szarą barwę. Spaczenie Letiferii widoczne było po horyzont, dotykając niezliczonych roślin i zwierząt. Splugawione istoty przemykały po porośniętych szarą trawą stokach doliny, czasem zwracając chwilową uwagę na powóz, innym razem uciekając. Na szczęście zgodnie z tym co powiedział wcześniej Kahyss, zachowanie zwierząt nie zmieniało się zbytnio po przejściu w stan nie-śmierci. Gdyby nie ich długowieczność i upiorny wygląd, takie nieumarłe byty mogłyby być nawet uważane za książkowych przedstawicieli gatunku, którym były przed przejściem przemiany. Nie dotyczyło to jednak istot takich, jak choćby wszelakie odmiany ghuli, z których jeden – ma`ghul – z zapałem maniaka wyrywał magią z ziemi głazy i ciskał nimi w powóz.
– W czasach o których mówimy, Kolektyw znacznie bardziej współpracował z magami z Dystryktów. To właśnie jeden z nich, niejaki Barnaba Nemero, przybył w miejsce nazwane później Doliną Śmierci, chcąc samowolnie przeprowadzić rytuał Letiferii na Ludziach. Był jednym z głównych magów, zajmujących się Letiferią, więc miał dostęp do całej zgromadzonej wówczas wiedzy na temat tego odłamu Fantasmagorii. Wiedział, że wszystko co żyje, po śmierci przeistacza się w to, co obecnie nazywamy Magią Snu, zespalającą Wieloświat. A ponieważ wcześniejsze eksperymenty na umarłych roślinach i zwierzętach przynosiły pożądane efekty, przywracając życie egzemplarzom testowym, postanowił tego samego spróbować z Ludźmi.
– To chore... - Nerana pokręciła głową z niesmakiem.
– Kierowały nim silne emocje. Nemero miał wypadek, kiedy podróżował ze swoją rodziną. Jego partnerka i on wyszli z zajścia w zasadzie bez szwanku. Niestety, ich dzieci – chłopiec i dziewczynka, bliźnięta dwujajowe – nie miały tyle szczęścia. Nemerowie nie pogodzili się ze stratą i Barnaba szybko zaczął przygotowywać plan przywrócenia dzieci do życia. Na drodze stanęła mu jednak zasada dotycząca Letiferii, która mówi, że jednym z warunków przywrócenia do życia istoty zmarłej, konieczne jest poświęcenie życia innej istoty, tego samego gatunku. Co oczywiście dodatkowo stanowiło moralną i prawną przeszkodę.
– Dopuścił się morderstwa, żeby ratować swoje dzieci? - Nerana uniosła brwi.
Ymgrael zauważył w niej to samo co w sobie – zmianę nastawienia w stosunku do czynu Nemero, gdy dowiedzieli się, czym ten mężczyzna się kierował. Akolita, choć nie mający dzieci, nie wiedział jak sam by się zachował w takiej sytuacji. Może w pewnych okolicznościach to co złe, jest dobrem, pytał sam siebie. Ale morderstwo by ratować rodzinę...
– Z tego problemu Nemero wybrnął poniekąd obronną ręką. Swoje siły życiowe zaoferowali mu dziadkowie zmarłych dzieci, a jego teściowie. Byli u kresu swych dni, oboje schorowani. Według zapisów archiwalnych przed rytuałem sporządzili wraz z Barnabą umowę, na podstawie której miał on być później chroniony przed oskarżeniami o morderstwo.
– Jakby nie patrzeć, to było całkiem szlachetne ze strony dziadków – rzekł Ymgrael.
– Szlachetne i najpewniej by przeszło w świetle prawa, gdyby wszystko się udało – Kahyss odpowiedział z wyraźnym, nietypowym dla niego smutkiem. - Barnaba Nemero przywiózł tu teściów, wykradzione z cmentarza ciała dzieci i przystąpił do rytuału Nekromancji. Widzicie tamto wzgórze? To tam jedziemy. Tam też doszło do wydarzeń, które zmieniły okolicę najpewniej na zawsze.
Ymgrael wyjrzał za okno. Pośrodku doliny znajdowało się niewielkie wzniesienie, a na nim kamienna konstrukcja przypominająca niewysoką wieżę.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz