[...]
Koła z wolna dudniły o
miejscami spękaną nawierzchnię drogi, gdy powóz powoli sunął do
przodu, ciągnięty przez cztery masywne ogiery. Nierówności drogi
nie miały jednak znaczenia dla pasażerów – wykonany z użyciem
nowoczesnych materiałów, choć stylizowany na retro pojazd był
idealnie amortyzowany. Osoby nim jadące mogłyby poczuć wstrząs
tylko, gdyby powóz jakimś sposobem wywrócił się. Zdobione,
zamknięte nadwozie wyglądało z zewnątrz wyjątkowo
reprezentacyjnie, lecz mimo zastosowania nowinek technicznych i
różnego rodzaju udogodnień uprzyjemniających podróż, powozy
konne miały jedną nadrzędną i chwilami bardzo irytującą wadę – powolność.
Siedząca przy lewym oknie Nerana
patrzyła znużonym wzrokiem na zewnątrz, już nawet nie robiąc
obrażonej miny za każdym razem, gdy przejeżdżał obok nich
magiochód. Trzeci dzień w podróży - mimo noclegów w komfortowych
warunkach przydrożnych hoteli, opłaconych zawczasu przez Kolektyw –
mijał wszystkim na milczącej kontemplacji. Neranę przestały już
pocieszać kąśliwe uwagi pod adresem Mistrza Kahyssa, dotyczące
wyboru środku transportu, dziwnych obyczajów, których – jak
twierdziła – ani myślała przestrzegać, czy w reszcie
złośliwości Ymgraela jaką przejawił, nie informując jej
zawczasu, że bierze ze sobą zbyt mało odzieży. Ten ostatni
zresztą też nie czerpał już takiej samej radości z
przyjacielskiego droczenia się z akolitką. W przestrzeni zamkniętej
traci się w końcu tematy do rozmów, szczególnie gdy atmosfera
jest wciąż napięta. Dziewczyna nie przepadała za Kahyssem, czego z resztą nie próbowała nawet kryć.
Ymgrael oderwał wzrok od
wpatrzonej w okno Nerany, zerkając na siedzącego obok niej
Kahyssa. Mistrz pogrążony był w lekturze tekstu, który wyświetlał
się na nowoczesnym urządzeniu działającym – jak przeważająca
część współczesnej techniki – dzięki potędze magii. Tylko
niewielki procent sprzętów posiadał zasilanie elektryczne, uważane
raczej za ciekawostkę, niż coś mającego kiedykolwiek szanse stać
się konkurencją dla magii. Ymgrael wiedział, że w niektórych
Kręgach Wieloświata elektryczność odgrywa znacznie większą
rolę, szczególnie w tych, w których magia nie istnieje. Nie miało
to jednak większego znaczenia dla niego, mieszkańca tak zwanego Świata Głównego Kręgu Pierwszego. Szczególnie, że nigdy specjalnie nie interesował się
innymi Kręgami, mając wystarczająco dużo na głowie we własnym
świecie. Postanowił jednak po powrocie uzupełnić swoją wiedzę
na ten temat, intuicyjnie czując, że tego typu informacje
mogą się przydać w najmniej spodziewanym momencie.
Z rozmyśleń Ymgraela wyrwał
Kahyss, wyłączając urządzenie i rzucając nieme zaklęcie w
stronę wierzchowców – w ten sposób mógł bez wychodzenia na
zewnątrz sterować kierunkiem podróży. Ymgrael wyjrzał przez to
samo okno co siedząca naprzeciw niego Nerana. Powóz przez chwilę
jeszcze jechał prosto, po czym skręcił w prawo, na wąską,
wybitnie zaniedbaną drogę. Szybkie wystawienie głowy na zewnątrz
i rozejrzenie się wokół dało Ymgraelowi pewność: zjechali z
głównego ciągu komunikacyjnego i kierowali się teraz w stronę nic mu
niemówiącego lasu. To co szczególnie zwróciło uwagę akolity, to
brak jakichkolwiek innych pojazdów na wybranej przez Kahyssa drodze. Kiedy już miał
zapytać Mistrza o to, co tu robią, ten sam zaczął rozmowę.
– Nadrobimy trochę drogi...
– Super, niesamowita wiadomość,
wiwat Hamalowi Kahyssowi za dręczenie nas w tej klatce jeszcze
dłużej! - znudzonym głosem, ale i tak pełnym kąśliwości
przerwała mu Nerana, nawet nie odrywając wzroku z okna.
Mistrz tylko chrząknął
znacząco, puszczając uwagę mimo uszu, po czym kontynuował swoją
wypowiedź.
– Zgodnie z poleceniem Wielkiego
Fantasmagoryka odwiedzimy pewne wyjątkowe miejsce. O szczegółach powiem wam na miejscu. Na razie wiedzcie tylko tyle, że to główny
punkt naszej małej lekcji historii. Myślę, że znacznie ciekawszy
od moich dotychczasowych wykładów.
Nerana przewróciła oczami,
westchnęła i nadal wpatrywała się w okno. Nikt więcej się nie
odzywał. Wystawiając głowę przez okno, Ymgrael zobaczył, że
powóz niemal bez przerwy podskakuje na nierównościach zaniedbanej,
na pewno bardzo rzadko uczęszczanej drogi. Wewnątrz kabiny nie
czuło się jednak nawet największych nierówności, tak dobrze
sprawiała się amortyzacja. Akolita postanowił pozostać z głową
w oknie. Ostatnimi czasy rzadko miał okazję popatrzeć w spokoju na
bezkresne pola obsiane zbożami, czując na twarzy lekki,
orzeźwiający wietrzyk. Relaksowało go to, mimo że był typowym
mieszczuchem.
Obraz złotawych pól uprawnych
ustąpił szybko ścianie drzew. Zapachy lasu skłoniły Ymgraela do
pozostania przy oknie. Odprężony przyglądał się mijanej florze,
powtarzając w myślach nazwy poszczególnych roślin. Lipy, graby,
brzozy, czy buki, z rzadka tylko ukazujące pośród siebie jakaś
sosnę, czy jodłę, wskazywały na typowo liściasty las. Na widok
okazałego dębu Ymgrael uśmiechnął się do siebie. To drzewo
chyba już zawsze będzie kojarzyć mu się z klątwą, którą zdjął
niemal rok temu. Obrazy tamtych wydarzeń zalały jego umysł,
wywołując uczucie nostalgii. To właśnie wtedy po raz pierwszy
przyczynił się do poprawy życia innego człowieka, nawet jeżeli w
ostatecznym rozrachunku ta osoba okazała się na to nie zasługiwać.
To również było punktem wyjścia dla ukazania Kolektywowi na co
stać Ymgraela Jaaranoha, wówczas znanego nie z umiejętności, a
jedynie pochodzenia. I choć jeszcze długa droga była przez Ymgraelem by
zrealizował swoje cele i marzenia, zdjęcie klątwy z Boba z
Bezdrzew okazało się dla akolity dobrym startem.
Z rozmyśleń nad wydarzeniami
minionego roku wyrwał Ymgraela widok, którego się nie spodziewał.
Widok, z którym do tej pory zetknął się tylko raz, zapoznając
się z wiedzą magiczną, której jako akolita nie powinien znać.
[...]
❤
OdpowiedzUsuń:)
UsuńAkcja się rozwija zupełnie jak Ty :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba. :)
Usuń