[...]
Bariera utrzymująca Strażniczkę
w tymczasowej niewoli rozpadła się, roztrzaskana od środka przez
magię kobiety. Tysiące fioletowych odłamków jej dotychczasowego
więzienia poszybowało we wszystkie strony, zaraz po tym
wyparowując. Byłby to nawet ładny widok, gdyby nie zwiastował
problemów.
Ymgrael, stojąc teraz sam
naprzeciw Mistrzowi Limowi i Strażniczce, poczuł uścisk w żołądku.
Wiedział, jak niewiele brakuje by udało im się zdjąć klątwę z
Boba oraz, że drugiej takiej okazji Strażniczka im nie da. Wszystko
miało rozstrzygnąć się w ciągu najbliższych sekund, może
minut. Ymgrael spojrzał szybko w stronę Jamlena, który usiłował
przenieść Boba w stronę krwawiącego dębu. Byłoby to znacznie
prostsze, gdyby na chłopie można było użyć magii. Niestety, to
niemal na pewno skończyłoby się porażką trojga akolitów. Na
domiar złego, Bob – jak to mężczyzna większość życia
pracujący na polu – był dosyć umięśniony. Szczupły Jamlen już teraz stał się cały czerwony na twarzy, wkładając wszystkie siły w
transportowanie wciąż będącego w swoistym transie Boba.
Strażniczka, widząc jak blisko
Jamlen i Bob są dotarcia do pnia dębu, posłała w ich stronę
kilka pocisków mocy. Jej brązowo-szara magia została z trudem
zbita przez Ymgraela, który tym samym wystawił się na atak Lima.
Otrzymując w twarz cios żółtą kulą, którą posłał w niego
Mistrz Kolektywu, akolita zachwiał się, czując w ustach smak
własnej krwi. Cios nie był mocny, bo Lim nie mógł przecież zabić
Ymgraela - nawet on nie wybroniłby się z tego przed Kolektywem
Fantasmagoryków – wystarczył jednak by na chwilę wytrącić
Ymgraela z równowagi.
Gdy niekontrowane przez akolitę
kolejne pociski mocy Strażniczki już miały dosięgnąć Jamlena,
odbiły się od błękitnej łuny. Nerana, choć zmęczona
utrzymywaniem iluzji płomieni radośnie tańczących wokół wsi,
zdołała zatrzymać kobietę w oliwkowej sukni. Ymgrael, spoglądając
na przyjaciółkę wiedział, że to tylko chwilowe zwycięstwo.
Nerana, choć bardzo się starała, słabła z sekundy na sekundę.
Dała jednak mu czas, na coś, w czego sukces sam nie wierzył, ale
nie miał już innych możliwości.
– Strażniczko! - zawołał,
kontrując kolejne trzy pociski Lima. - Wiem, że żałujesz tego co
mu zrobiłaś! Sama mi o tym powiedziałaś!
Przez twarz kobiety przemknęły
skrajne emocje, gdy posyłała znów magię w stronę Jamlena, który
wraz z Bobem był zaledwie kilka kroków od dębu.
– Możesz to wszystko naprawić!
Możesz go ocalić! - kontynuował Ymgrael, ścierając się z
Limem.
Strażniczka, choć wyraźnie
tracąca panowanie nad swoimi emocjami, nie przerywała ataku.
Brązowo-szare kule odbijały się od niebieskiej, coraz słabszej
bariery oddzielającej kobietę od Jamlena i Boba.
– Na bogów, przecież go kochasz!
- Ymgrael wrzasnął ze złością, wkładając resztki sił w
odparcie ciosów Lima. Czuł, jak całe jego ciało zaczyna drętwieć
od zbyt dużego wysiłku.
Mistrz Lim, widząc to,
uśmiechnął się tryumfująco, szybko jednak spoważniał, słysząc
gwałtowny krzyk Strażniczki, która z nagłą furią uderzyła w
niego swoją magią.
Ymgrael, osuwając się z
wycieńczenia na kolana, obserwował z satysfakcją jak jego
dotychczasowi przeciwnicy ścierają się między sobą. Tak jak miał
nadzieję, Strażniczka okazała się przewrotna. Choć strzegła by
nikt nie zwrócił Bobowi jego życia, w głębi serca tego właśnie
dla niego pragnęła. Jej śpiew, w idealnym zgraniu czasowym powtarzający słowa
klątwy wciąż brzmiące wokół jakby wypowiadane przez wiatr,
wypełniał serce Ymgraela nadzieją. Obok akolity usiadła Nerana,
dysząc ciężko. Ich spojrzenia spotkały się po czym – zupełnie
niespodziewanie – Nerana spoliczkowała przyjaciela.
Zasłużyłem,
pomyślał z nikłym uśmiechem, czując pieczenie połowy twarzy –
Nerana włożyła w ten cios chyba całą siłę jaka jej została.
Wciąż bez słowa, akolitka wskazała na Jamlena, który właśnie
przykładał głowę Boba do kory pnia dębu. Gdy tylko twarzy chłopa
dosięgnęła krew, wartko spływająca po pniu drzewa, wypełniły
się ostatnie słowa klątwy. Każda kropla, która dotknęła
mężczyzny, kładła kres jego męce.
Ymgrael i Nerana, podobnie jak
nie walczący już Lim i Strażniczka oraz wszyscy akolici Kolektywu,
a także mistrzowie Kahyss i Bader, patrzyli jak świat wokół nich
rozpada się – identycznie jak wcześniej bariera niewoląca
Strażniczkę.
Projekt chłopa Boba ze wsi
Bezdrzewy został zakończony, a jemu samemu zwrócone zostało
życie. Po dwóch latach obudził się ze śpiączki, wywołanej rzuconą na niego klątwą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz