[...]
– Potrzebujesz czegoś
z naszej strony? - zapytał mistrz Bader.
– Jedynie
nieingerowania w to, co będę robił – odparł Ymgrael, po czym
zmarszczył brwi. - Chciałbym również, żeby Jamlen i Nerana
pomogli mi bez ponoszenia potencjalnych konsekwencji moich decyzji.
– Wspomniani akolici
wystąpcie! - nakazał Bader, nie spuszczając Ymgraela z oczu i
zachowując wciąż ten sam, pozbawiony uczuć wyraz twarzy. - Czy
zgadzacie się na udzielenie wsparcia akolicie Ymgraelowi
Jaaranohowi w próbie zamknięcia projektu?
Z
kręgu zakapturzonych wyszły dwie osoby, od razu przytakując i
zdejmując nakrycia głowy: szczupły blondyn o jasnobłękitnych
oczach i ostrych rysach twarzy oraz niewysoka brunetka o długich,
falowanych, farbowanych włosach barwy ciemnoszarej z ciemniejszymi
końcówkami i dwukolorowych tęczówkach – jednej ciemnozielonej,
drugiej niebieskiej. Oboje, podobnie jak Ymgrael mieli nieco ponad
dwadzieścia lat.
– A zatem postanowione!
- Bader podniósł głos, odczekał chwilę, a widząc, że
zgromadzeni nie rozchodzą się, jakby sobie tego najwyraźniej
życzył, rzekł już znacznie ciszej: - Ymgraelu, musisz liczyć
się z poważnymi konsekwencjami w razie niepowodzenia. W twojej
sytuacji...
– W mojej sytuacji? -
Ymgrael prychnął z irytacją. - Mistrza zdaniem powinienem
siedzieć cicho i nie ingerować w tak ważne sprawy?
– Przewodniczący
konsylium miał raczej na myśli to, że niestety nie cieszysz się
poważaniem wśród większości akolitów. Oficjalne nałożenie
kary to jedno, ale spodziewaj się też zaognienia sytuacji z
kolegami - rzekł Kahyss, po czym uśmiechnął się szeroko. –
Nie, żebyśmy spodziewali się twojej klęski, jedynie teoretyzuję.
– Jak zawsze gdy w grę
wchodzi los kogoś innego! – wtrąciła się ze złością Nerana
Barbieri.
– Nera, daj spokój.
Mistrz Kahyss akurat nam sprzyja! - Jamlen szybko zareagował. Z
trójki przyjaciół on zdawał się zachowywać najwięcej
rozsądku, gdy dyskusja schodziła na niebezpieczne tory. -
Przepraszamy was, Mistrzowie. Za pozwoleniem, oddalimy się teraz by
przedyskutować sytuację.
– Zezwalam – krótko
rzekł Bader, patrząc z dezaprobatą na buntowniczą Neranę.
– Chwila! - niemal
krzyknął Lim, purpurowy ze złości. - Wyjaśnij mi,
Dziedzicu, czemu wybierasz pomoc akolitów, którzy tylko
nieznacznie przewyższają cię wiedzą i umiejętnościami, a nie
poprosiłeś nawet o wsparcie nas, Mistrzów Kolektywu? Doprawdy,
takie samouwielbienie...
– Im ufam – Ymgrael
celowo mu przerwał, odpowiadając najspokojniej jak potrafił przy
irytacji, którą odczuwał. - Wam nie.
Lim,
patrząc z nienawiścią na Ymgraela, sprawiał wrażenie osoby,
która zdecydowanie przesadziła z ostrymi przyprawami, ale usilnie
stara się tego nie okazać.
– Krótko, zwięźle i
na temat! To lubię – Kahyss roześmiał się.
– Przepraszamy na
moment – Jamlen złapał Neranę za nadgarstek, gdy ta już
szykowała się do kolejnej ostrzejszej wypowiedzi.
Ymgrael
skinął głową przełożonym, wzrok kierując tym razem ku
Kahyssowi. Odchodząc i kierując swoich przyjaciół w miejsce,
gdzie nikt by im nie przeszkadzał, zwrócił jeszcze uwagę na
ściszone rozmowy między Baderem i pozostałymi Mistrzami. Z ich
gestykulacji i mimiki jasno wynikało, że nie wierzą w powodzenie
Ymgraela. Szczególnie widoczne było to na twarzy Lima, do którego
najwyraźniej dopiero teraz dotarło, że klęska młodego akolity,
oznaczać będzie satysfakcję dla niego samego. Ymgrael uśmiechnął
się nieznacznie, wyobrażając sobie minę Lima, gdy wszystko
pójdzie po jego myśli.
– Nie musiałeś mnie
powstrzymywać! - włosy Nerany zafalowały, gdy ostentacyjnie
zatrzymała się pośrodku niewielkiego pomieszczenia.
Znajdowali
się we wnętrzu jednej z chat. Ich ciała nadal były eteryczne,
więc chłopi przebywający wewnątrz, nie widzieli ich, w dalszym
ciągu zachowując się niespokojnie po gwałtownym zniknięciu im z
oczu Ymgraela.
– Kahyss akurat jest w
porządku, mogłabyś mu odpuścić – odparł jej Jamlen.
– Odpuścić?! Kahyss
wcale nie jest lepszy od reszty paniczyków!
– Mimo że stara się
być uprzejmy? - Ymgrael postanowił się wtrącić, chociaż
wiedział doskonale, że tej dyskusji nie wygra.
Nerany,
gdy się zdenerwowała, nie dało się przekonać, że jest w
błędzie. W takich sytuacjach najlepiej było przeczekać, aż jej
wzburzenie minie.
– Jak już to udaje
sympatycznego, mając w tym jakiś interes! Z resztą, z kim ja o
tym rozmawiam! Ty i tak tego nie zrozumiesz! - Nerana obrzuciła
Ymgraela wściekłym spojrzeniem, po czym poszła kilka kroków w
stronę ściany izby.
– Ale... - Ymgrael
rozłożył bezradnie ręce, szukając wzrokiem wsparcia u przyjaciela.
Szczupły
blondyn pokręcił jedynie głową, dając mu do zrozumienia, by dał
spokój.
– Powiedz może jaki
masz plan. Rozumiem, że wycieczka się udała? - Jamlen zmienił
temat.
Na
dźwięk tych słów, Nerana odwróciła się ponownie do obu
mężczyzn. Na jej twarzy szybko znikały ostatnie przejawy irytacji,
zastępowane przez zaciekawienie. Niespiesznie podeszła ponownie do
Ymgraela.
– Nie mówiłeś, że
się gdzieś wybierasz. Słyszałam, że byłeś chory, nawet miałam cię dzisiaj odwiedzić po zajęciach – przymrużyła oczy.
– Uparłabyś się,
żeby ze mną jechać, a Mistrzowie by się na to nie zgodzili –
Ymgrael przepraszająco wzruszył ramionami. - Odwiedziłem tę
wioskę.
– Bezdrzewy? Przecież
to strasznie daleko od Leagnii!
– Dlatego nie było
mnie całe dwa dni – akolita zaśmiał się. - Pozwiedzałem
trochę, popytałem chłopów.
– I dałeś sobie radę
w rozmowach z prostym ludem? - Nerana uniosła brwi w udawanym
zdziwieniu, w rzeczywistości zaczepnie nawiązując do jego
wysokiego urodzenia.
– Jesteś dla mnie
doskonałą nauczycielką w tym temacie – Ymgrael odparł z trudem
zachowując powagę.
Oboje
wpatrywali się nawzajem w swoje oczy z kamiennymi minami. I niemal
jednocześnie roześmieli się szczerze.
[...]
No, no, no... coraz ciekawiej się robi :)
OdpowiedzUsuńPoznaliśmy drużynę :) Akcja zawiązuje się coraz bardziej, czekam na ciąg dalszy. Wiarygodnie kreujesz relacje między bohaterami - bardzo naturalnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!